Czy jesteśmy gotowi na starość?

Osoby, które dopuszczają się nadużyć względem seniorów najpierw wzbudzają zaufanie. Poświęcają im uwagę i czas. Odwiedzają i słuchają. Często wykorzystują to, że seniorzy potrzebują kogoś bliskiego, doskwiera im samotność. Z jednej strony dobrze ufać komuś w życiu, móc liczyć na pomoc i opiekę chociażby sąsiadki. Z drugiej strony warto stawiać granicę np. gdy sąsiadka chce pożyczyć pieniądze lub podpisać umowę renty dożywotniej, a my czujemy że jakieś rozwiązanie nie chroni naszych interesów. Tymczasem w odmowie najtrudniejsza jest utrata. Jeśli się nie zgodzę – nie będzie już przychodził (utrata osoby).

Jeśli powiem „nie” – pomyśli, że jestem sknerą (strata w obrębie samooceny). Z Hanną Sokolnicką, psycholożką, rozmawiamy nie tylko o starości i szukaniu nowej roli w życiu, ale również stawianiu zdrowych granic.

 

Każdy z nas żyje w biegu i funkcjonuje dopóki starcza mu sił. Czy jesteśmy gotowi na starość? Komu bywa trudniej? Kobietom, czy mężczyznom?

 

W pokoleniu wojennym czy zaraz powojennym podział ról był bardzo określony. Dla mężczyzn koniec aktywności zawodowej to bardzo często koniec jakiejkolwiek aktywności. Wcześniej zwykle spotykali się z kolegami z pracy i to o niej rozmawiali. Często też spędzali czas w sposób aktywny, a w pewnym momencie zdrowie już nie pozwala umówić się z kolegami na mecz. Obniżająca się sprawność fizyczna blokuje dużą część ich ekspresji. To nie tylko różnica pokoleniowa, ale i płciowa. Mężczyźni socjalizują się wokół wspólnych zadań, rozmawiają raczej o rozwiązaniach i działaniach. Kobiety są dużo bardziej skoncentrowane na emocjonalnych aspektach relacji oraz osadzone w rodzinie czy społeczności lokalnej. Jest im dużo łatwiej przejść z systemu codziennej pracy na inne aktywności: uniwersytety trzeciego wieku, działania wolontaryjne, pracę w ogrodzie czy pomoc koleżance z chorym biodrem.

Na czyje wsparcie mogą liczyć starsi?

W wielu innych krajach zachodnich, a zwłaszcza w USA system pomocy osobom starszym jest bardzo rozbudowany. Dzieci stają się tam „menedżerami” starości swoich rodziców. Popularne jest korzystanie z domów opieki czy przeprowadzka na osiedla dedykowane seniorom gdzie mogą mieszkać samodzielnie, ale w razie potrzeby bardzo szybko otrzymują pomoc lekarską czy wsparcie w załatwieniu bieżących spraw. W Polsce takie rozwiązania to rzadkość.

Po pierwsze nasi seniorzy wychowali się w rodzinach wielopokoleniowych, często sami jako dzieci opiekowali się dziadkami, których zdrowie już niedomagało. Mniej lub bardziej świadomie liczyli na to, że ich starość będzie wyglądała tak samo. Ale model rodziny się zmienił, młodsi często kończą szkołę w innym mieście, szukając pracy wyjeżdżają za granicę. Jednocześnie nie ma społecznej zgody, żeby delegować tę odpowiedzialność z rodziny na zewnątrz. Dla osamotnionej, starszej osoby, oddelegowanie obowiązków rodzinnych na organ zewnętrzny lub kogoś „obcego” często, kojarzona jest z odrzuceniem i przeżywane jako osobista porażka życiowa.

Po drugie „starych drzew się nie przesadza” i w tym powiedzeniu jest wiele mądrości. Strategie adaptacyjne, o których wspominałam są często mocno związane z przestrzenią fizyczną w której osoba funkcjonuje. To, że znamy Panią z mięsnego i jak nikt potrafimy zagadać z Panią z „naszego” bazarku o najlepsze jabłka(w sprawie najlepszych jabłek). Wiemy gdzie jest biblioteka i znamy każdy autobus, stanowi nieoceniony zasób w sytuacji osoby, której codzienność sprawia coraz więcej trudności i potrzeba ogromnych zasobów uwagi, żeby radzić sobie z postępującymi deficytami i słabnącymi siłami. W pozytywnym starzeniu się możliwie długa aktywność w życiu codziennym (samoobsługa) i poczucie sprawstwa jest nie do przecenienia. I po trzecie, trudno jest wpuścić „osobę trzecią” w nasz intymny świat choroby, która na pewnym etapie staje się nieodłącznym elementem starości.

Z jednej strony to wspaniałe, z drugiej jednak często słyszymy o oszustwach w wykonaniu takich „dobrych sąsiadów”.

Seniorzy mają świetne strategie radzenia sobie z pojawiającymi się deficytami, wiedzą co im się sprawdza, co lubią, do czego są przyzwyczajeni. Potrzebują dużo czasu do oswojenia się z każdą zmianą czy nową propozycją. Wydaje mi się, że osoby, które dopuszczają się nadużyć wobec seniorów, muszą wykazać się determinacją i talentem do tego żeby poświęcić im uwagę i czas, tak aby osoba poczuła się zauważona i zrozumiana. Oferując im pomoc w zamian za poświęcony czas mogą liczyć na dobra materialne.

W mojej pracy zawodowej spotkałam się kilkukrotnie z poszkodowanymi seniorami i to jest zawsze taka sama historia. Ktoś był z nimi w dłuższym kontakcie, przychodził, opowiadał i słuchał. To jest bazowanie na deficycie rodziny, potrzebie bycia w centrum czyjejś uwagi, wrażeniu, że ktoś cię zauważa, a wszystko jest dostosowane do twojego poziomu rozumienia, wytłumaczone zwykłym, nieprawniczym językiem. Podejrzewam, że tej warstwy emocjonalnej może brakować instytucjom finansowym.

Z czego wynikają nadużycia względem seniorów? Jaki jest zazwyczaj scenariusz?

Myślę, że lepiej by się tu wypowiedział jakiś stróż prawa. O motywach chyba mogę mówić jedynie snując przypuszczenia z pozycji szarego obywatela. Podejrzewam, że taka osoba wydaje się dość bezpiecznym obiektem. Zredukowana sieć społeczna sprawia, że gdy wzbudzi się jej zaufanie, dość szybko możemy się stać istotnym elementem jej życia. Starsze osoby często mówią o samotności i o pragnieniu odnalezienia kogoś bliskiego, przyjaciela. Jednocześnie ich codzienność, kondycja, oczekiwania wynikające z przeszłych doświadczeń utrudniają znalezienie takiej osoby. Jeśli na stare lata udaje im się stworzyć taką więź w której czują się ważni, rozumiani, akceptowani, stanowi to ogromne źródło wsparcia, ulgi i przekłada się na wdzięczność. Tak działamy jako ludzie. Domyślam się, że osoby takie mają też specyficzne strategie finansowe - raczej gotówka, jeden wybrany lata temu bank - bo już wiedzą, (znają jak tam działać. Być może większą umiejętność oszczędzania i posiadają zebrane majątki z całego życia.

Czyli jak podejmowana jest decyzja o tym komu powierzyć swoje dobra?

W podejmowaniu takiej decyzji, dużą rolę odgrywa aspekt emocjonalny oraz historia kontaktu z instytucją / osobą której chcemy przekazać swoje dobra. Na ogół jest to po prostu rodzina. Jeśli mówimy o innych rozwiązaniach typu odwrócona hipoteka, czy a to nie to samo? renta dożywotnia w zamian za mieszkanie to zaryzykowałabym twierdzenie, że taka oferta zwykle przychodzi z zewnątrz. Że niewielu jest seniorów, którzy mimo pogarszającej się sytuacji ekonomicznej decydują się na takie rewolucyjne rozwiązania. Bardziej spodziewam się, że pomyśleliby o krótkoterminowych rozwiązaniach; zaciągnęli by pożyczkę by uratować sytuację w tym konkretnym momencie. Z psychologicznego punktu widzenia etap starości jest bardzo trudnym zadaniem rozwojowym konfrontacji z własną śmiertelnością. Co się dzieje w psychice człowieka kiedy ma taki duży temat do ugryzienia? Na ogół stara się tego nie widzieć. Zamiast reorganizować sytuację będzie starał się ją łatać, szukać oszczędności. Kiedy człowiek ma problemy zdrowotne i rosnące trudności z zaopiekowaniem się swoją codziennością – lekarz, zakupy, jedzenie trudniej jest znaleźć czas, siły i przestrzeń by spojrzeć z dystansu i zaplanować najlepsze rozwiązanie. Bardzo trudno jest wtedy usiąść rano przy herbacie i rozważyć wszystkie możliwości. To raczej właśnie ktoś zaufany podpowiada takie rozwiązanie. Jeśli pomysłodawca ma dobre intencje to pomoże znaleźć odpowiednie, bezpieczne pod względem prawnym, rozwiązanie i pomoże je przeprowadzić. Nie zwalnia to nas jednak z odpowiedzialności rzetelnego sprawdzenia proponowanej oferty.

To komu senior może ufać, gdzie ma postawić granicę?

Osobę chcącą podjąć taką decyzję skierowałabym do kogoś obiektywnego. Może opieki społecznej czy punktu pomocy prawnej, żeby zorientował się czy otrzymana propozycja jest dla niego bezpieczna. W wielu miastach organizowane są również programy aktywizujące dla seniorów, w ramach których zapewne można by znaleźć takie wsparcie. Czy jest zgodna z prawem, wiarygodna i realna do przeprowadzenia. Chodzi przecież o nasze finansowe bezpieczeństwo do końca życia. Nie można kierować się tylko poczuciem, że ktoś chce dobrze. Nie mówiąc już o tym, że „dobrymi chęciami piekło wybrukowane”.

Komuś w życiu codziennym trzeba ufać. Jeśli sympatyczny sąsiad czy daleka krewna oferuje nam pomoc w codziennych czynnościach, zakupach czy załatwianiu formalności to oczywiście korzystajmy z tej pomocy. Ale jeśli chodzi o tak poważne decyzje jak oddanie własności mieszkania w zamian za dożywotnie utrzymanie to zwróćmy się do specjalistów. To jest zresztą dość uniwersalne podejście dla wszystkich, nie tylko seniorów. Jeśli mówimy o zależnościach finansowych to trzeba je bardzo skrupulatnie sformalizować. Rozumiem, że trudność tej grupy społecznej polega na tym, że trzeba mieć naprawdę sporo siły i zasobów żeby przekopać się przez różnego rodzaju formalności. Żyjemy w świecie gdzie język urzędowy średnio przystaje do naszych siatek poznawczych. Nawet mi jest słabo na myśl o czytaniu ofert kredytowych, jak się ma więc czuć z tą perspektywą 90letni schorowany wdowiec, który np. niedowidzi i niedosłyszy. Dla niego rozmowa o dniu dzisiejszym może być wysiłkiem, co dopiero przyswojenie zupełnie obcych tematów. Nic więc dziwnego, że głównym czynnikiem przy podejmowaniu decyzji będzie zaufanie – do osoby lub instytucji. I chyba większość z nas przy podejmowaniu dużych decyzji finansowych woli, żeby spojrzał na to ktoś trzeci.

W jaki sposób powiedzieć „nie”? Jeżeli senior powierza swoje dobra materialne np. sąsiadowi (który – według tego co wcześniej powiedzieliśmy – jest dobrym znajomym, przychodził, słuchał, wzbudził w seniorze zaufanie) w jaki sposób mu odmówić? Seniorzy mogą się tego bać. Mogą się wstydzić, czuć się zobowiązani.

 

To co jest trudne w odmowie, to utrata. Np. nie zgodzę się – nie będzie przychodził. (utrata relacji) Powiem nie, pomyśli, że jestem sknera. (strata w obrębie samoceny)

Zacznijmy od tego, żeby poznać powód dla którego odmawiamy i powód dla którego jest nam trudno tej osobie to przekazać. Czy w ogóle jest mi trudno mówić nie? Czy to w relacji z tą osobą nie mogę się na to zdobyć? A może podjąłem próby sprzeciwu i nie zostały one przyjęte? Jak się z tym czuję? Następnie odbyć dialog samemu ze sobą, że to jest ok i mam prawo do autonomii a ta osoba ma prawo zareagować w zgodzie ze sobą. I że życie będzie się toczyć dalej, a co przyniesie – zobaczymy.