Polacy to tradycjonaliści, przynajmniej tak lubimy o sobie myśleć. Postawa ta częściowo przejawia się w przywiązaniu do rodziny. Badania statystyczne dowodzą, że aż 90 proc. Polaków za największą wartość w życiu uznaje rodzinę.
W praktyce okazuje się, iż tej zdecydowanie priorytetowej wartości poświęcamy tyle samo czasu, co telewizji. Aż 70 proc. Polaków spędza tyle czasu z rodziną, co przed telewizorem. Rodzina jest także stawiana na pierwszym miejscu w kategorii priorytetów finansowych. W pierwszej kolejności pragniemy zabezpieczyć jej przyszłość. Na chęciach jednak kończy się, ponieważ najczęściej pieniądze wydajemy na ubrania, w drugiej kolejności na kosmetyki. Trzecie miejsce na liście realnych wydatków zajmują podróże. Seniorzy w mniejszym stopniu odwzorowują ten schemat. Środki materialne przeznaczają najczęściej na leki oraz rodzinę.
Nie interesuje nas zabezpieczenie bytu rodziny przez wykupienie ubezpieczenia na życie. Nie ma go aż 80 proc. Polaków. Nie przejawiamy najmniejszej potrzeby zgłębienia tego tematu.
Deklaracje, wedle których rodzina jest niemal najwyższą wartością, pozostają jedynie w sferze słów. Rzeczywistość pokazuje, że większość naszych działań skierowana jest na gromadzenie dóbr materialnych. Tyle samo czasu poświęcamy rodzinie, co oglądaniu telewizji, robieniu zakupów i dbaniu o wygląd.
Wnioski, jakie nasuwają się z powyższych stwierdzeń wskazują na to, że dobro rodziny postrzegamy w kategoriach bieżących. Wydatki domowe, kredyty, wydatki na leki, sprzęty stanowią, według nas, wyraz dbania o rodzinę. Dobro rodziny interpretujemy jako komfort warunków, jakie jej zapewniamy. Nie zastanawiamy się, co będzie za 10, 15 lat. Myśląc o rodzinie, nie snujemy długotrwałych planów. Szczególnie odsuwamy od siebie widmo trudnych doświadczeń, takich jak choroba, bieda, kalectwo.
Warto zauważyć, że to właśnie seniorzy są grupą społeczną, która jest przewidująca i w największym stopniu stara się zauważać niebezpieczeństwa i namawiać młodsze pokolenia do dalekowzroczności.
Katarzyna Matczuk