arrow Wróć
search
Wyszukaj

Gra o wszystko. Seniorzy na filmowym pierwszym planie

Dlaczego filmy o starszych ludziach są tak ciekawe? Czy kino kocha starzejące się gwiazdy? Kto i dlaczego gra o najwyższe stawki? O tym oraz o ulubionych filmach z seniorami na pierwszym planie opowiada Katarzyna Czajka-Kominiarczuk, twórczyni bloga „Zwierz popkulturalny”, krytyczka filmowa, pisarka i podcasterka.

25.04.2025
Agnieszka Kramza Autor:
Agnieszka Kramza
Katarzyna Czajka-Kominiarczuk
Konsultacja: Katarzyna Czajka-Kominiarczuk
krytyczka filmowa
Gra o wszystko. Seniorzy na filmowym pierwszym planie
Adobe Stock
angle Kim są seniorzy w filmach?
angle Twórcy filmowi odkrywają starsze pokolenie
angle Jak filmowcy widzą starość?
angle Najlepsze filmy o ostatnim rozdziale życia
angle Wielkie kariery w późnych latach życia
angle Starsi panowie w kinie akcji
angle Przyszłość kina: wieczna młodość czy akceptacja przemijania?
angle Filmowe historie seniorów - gra o najwyższe stawki

Kim są seniorzy w filmach?

Agnieszka Kramza: Bardzo jestem ciekawa pani ulubionych filmów z seniorami na pierwszym planie, ale zacznijmy od tego, kim są starsi ludzie w filmach? Jak zmienia się postrzeganie przez nas aktorów, ich ról i myślenie o nich jako o „starszych ludziach”?

Katarzyna Czajka-Kominiarczuk: To jest dobre pytanie, na które nie ma jednoznacznej odpowiedzi, bo postrzeganie „wiekowości” aktorów na przestrzeni lat bardzo się zmieniało. Mamy dziś sporo znanych aktorów w wieku około 50 - 60 lat, czyli takim, którego nie nazwalibyśmy dzisiaj senioralnym, ale jeszcze zaledwie 20 lat temu było inaczej. Co więcej, ci aktorzy grają na przykład w kinie akcji. Dziś nikt nie powie: panie Tom Cruise, pan już jest ze stary, żeby latać na skrzydle samolotu. Proszę wsiąść do samolotu i spokojnie zająć miejsce. Tak więc wiek bohaterów kinowych nie jest sprawą jednoznacznie interpretowaną.

Natomiast w ostatnich dwóch dekadach powstało sporo filmów o ludziach, którzy są w starszym wieku, powstał w jakimś sensie osobny podgatunek filmów. Wydaje mi się, że z punktu widzenia Hollywood senior to osoba, niekoniecznie w określonym wieku, ale ktoś, kto myśli o swoim życiu w kontekście końca. Czyli bohaterowie i bohaterki, którzy mają już świadomość, że niewiele jest życia przed nimi i to będzie determinowało ich zachowanie. A sam wiek często jest trudno określić, albo jest on bez znaczenia. Mamy teraz kontynuację „Seksu w wielkim mieście” i przecież bohaterki tego filmu mają po 60 lat. Ale kto im zabroni żyć pełnią życia, zakochiwać się, zaczynać nowe związki? Więc trudno powiedzieć o cezurze wiekowej, od której w kinematografii zaczyna się senior czy seniorka.

Ale kwestia wieku w samym środowisku aktorów, a szczególnie aktorek jest mocno dyskutowana. Aktorki podnoszą problem tego, że często „od pewnego wieku” nie ma dla nich ról.

Świat filmu jest dość okrutny od lat. Aktorki, które mają po 40 lat, zaczynają powoli grać nie tylko matki, ale i babcie. Ale są też takie, które całe życie grają heroinę i są na pierwszym planie. Z aktorami sytuacja jest bardziej skomplikowana, bo wspomnianego już Toma Cruise’a nikt nie pyta o to, ile ma lat. Więc myślę, że ważne jest to, jak starsze osoby są usytuowane w opowieści. I tutaj mamy kilka tropów, które chyba wszyscy rozpoznajemy. Pierwszy to trop „ukochanej babci”, czyli takiej ciepłej, bliskiej osoby, która gdzieś tam zawsze czeka, żyje po swojemu i możemy do niej wrócić w każdej chwili.

Mamy też trop starszego mężczyzny – mędrca. To oznacza, że dla wszystkich mężczyzn w podeszłym wieku zawsze będzie rola jakiegoś maga, mentora, osoby, która przekazuje wiedzę. Mamy oczywiście zawsze filmy, które mówią o samotności w starości, opowiadają o odchodzeniu. Ale jest jeszcze podkategoria filmów, która rozwija się chyba najmocniej. To filmy o tym, że póki żyjemy, to żyjmy naprawdę. Ostatni rozdział życia to nie jest czas na czekanie na śmierć albo uważania, żeby się nic nie stało. To jest czas na działanie, może nawet na jakieś uczucie, na szukanie nowej rodziny, pomysłu na siebie, na udowodnienie sobie, że się żyje. Mam poczucie, że to jest kategoria filmów, które się bardzo rozwinęły w ostatnich latach.

Twórcy filmowi odkrywają starsze pokolenie

Wygląda na to, że publiczność się zmienia i chce oglądać właśnie takie filmy

Tak, żyjemy coraz dłużej i coraz więcej czasu w naszym życiu przypada właśnie na okres starszych lat i w dodatku czujemy się coraz lepiej. Czasem jest tak, że kalendarz wskazuje nam taką, a nie inną datę urodzenia, ale my wcale nie chcemy w związku z tym siedzieć w kuchni i oglądać telewizji. Warto podkreślić, że ta kategoria filmów to są często filmy o wdowach, które całe życie spędziły w cieniu swojego męża i gdy mąż odchodzi, one zostają ze swoim życiem i muszą się zastanowić, co z nim zrobią. To są wątki bardzo głęboko osadzone w naszym kulturowym opowiadaniu o ostatnim rozdziale życia. To jest dosyć ważna zmiana, na przestrzeni czasu, że twórcy zaczęli dostrzegać w kinie, że mamy całe pokolenie osób, które są starsze, ciągle dosyć sprawne, na pewno intelektualnie i czegoś jeszcze od życia chcą.

Kino w ostatnich latach również nieco przewrotnie traktuje motyw opuszczonych kobiet. Przykładem jest cieszący się ogromną popularnością serial „Grace i Frankie”

Tak, to fantastyczny serial. Role Grace i Frankie są świetnie napisane, zaprocentowała tu na pewno wieloletnia przyjaźń poza ekranem Jane Fondy i Lily Tomlin. Wierzymy, że te początkowo niechętne sobie bohaterki, potem zostają właściwie siostrami. W serialu grają żony mężów, którzy jak się okazało, mieli przez lata sekretny romans i w końcu postanowili ostatni rozdział swojego życia przeżyć razem. Ta historia jest fantastyczna, bo pokazuje nam dwie rzeczy.

Po pierwsze, że odnajdywanie siebie i odpowiadanie na to, kim jesteśmy, trwa całe życie. Zarówno bohaterowie, jak i w konsekwencji ich żony Grace i Frankie  ciągle muszą redefiniować kim są. A drugi wątek jest być może nawet ciekawszy, bo to walka o możliwość spełniania się i niezależność. Tam jest taki wątek, że bohaterki chcą mieszkać same, chcą prowadzić biznes, chcą się zakochiwać, chcą mieć własne życie, ale dzieci się boją tej sytuacji. W pewnym momencie Grace i Frankie mają zamieszkać na osiedlu stworzonym specjalnie dla ludzi w podeszłym wieku, gdzie każdy ma swój pokój i swoje życie, ale jest też pielęgniarka, lekarz, zajęcia, obowiązują zasady osiedla. Brzmi, jak bardzo fajne rozwiązanie, ale nasze bohaterki czują, że absolutnie tam nie pasują. One chcą palić trawkę, chcą się zakochiwać i zakładać własne biznesy.

Wydaje mi się, że to jest bardzo ważny wątek, który wydaje się nawet pewnego rodzaju odkryciem kulturowym. Mam na myśli motyw walki o to, żeby móc jeszcze być sobą, żeby troska czy strach dzieci, nie ograniczały starszych rodziców, tak, jak ograniczane jest dziecko. Myślę, że stąd właśnie bierze się fakt, że starsze osoby są pod pewnym względem takie trochę kapryśne albo zachowują się w naszej opinii, jak nastolatkowe. Bo początek naszego życia i końcówka pod wieloma względami są do siebie podobne. W takim sensie, że koło nas są ludzie, którzy mówią co nam wolno, z czego nie wolno i co jest dla nas dobre. Grace i Frankie też wymykają się jak, nastolatki, żeby spotykać się z chłopakami, żeby po prostu żyć, a są dorosłymi kobietami, które mają swoje życie. Dla widzów, zwłaszcza tych średnim pokoleniu, którzy opiekują się rodzicami to ważny wątek, bo przecież towarzyszy im ciągłe zmartwienie o rodziców, o to, czy sobie poradzą.

Jak filmowcy widzą starość?

Skąd ta zmiana w kinie? Czy to zmiany demograficzne na świecie wymusiły na filmowcach zajęcie się nowymi tematami? Czy może starzejący się gwiazdorzy kina, reżyserzy i producenci się zmienili, bo mają nowe refleksje związane z upływem czasu, a z drugiej strony po prostu ciągle jeszcze chcą pracować?

Myślę, że przede wszystkim zmiany demograficzne o tym zadecydowały. Żyjemy w świecie starzejących się społeczeństw. Coraz częściej zadajemy sobie pytania o to, jak wygląda starość. Filmy, które pochodzą ze Stanów Zjednoczonych, bardzo często podejmują temat na przykład momentu przeprowadzenia się do domu opieki. Jest coraz więcej osób, które są w wieku, który kiedyś dla ludzi nie był tak powszechnie osiągalny, czyli po osiemdziesiątce czy nawet po dziewięćdziesiątce. I to nie są ludzie, z którymi nie ma kontaktu, tylko osoby aktywne, intelektualnie sprawne, które cieszą się niezłym zdrowiem. Oczywiście są też dramatyczne sytuacje, związane na przykład z tym, że rodziny stają się coraz bardziej rozproszone, a osoby starsze żyją same i nie mają wsparcia.

Z drugiej strony coraz częściej zdarza się, że ludzie około sześćdziesiątki czy siedemdziesiątki, którzy mają wciąż żyjących rodziców, sami nie mają już siły, aby się nimi opiekować. Kiedyś te kwestie były mniej skomplikowane dzięki wielodzietnym rodzicom, ale dziś w mniejszych rodzinach często jest to problem. O nim się ciężko rozmawia, często spycha na bok, ale kino coraz częściej te tematy podejmuje. Pamiętajmy też o tym, że jak ktoś produkuje film, to znaczy, że chce na nim zarobić.

Oczywiście są artystyczne filmy, ale generalnie kino zauważa, że rozmowa o starości jest tematem, który bardzo się poszerzył i jest obecny w wielu domach. Filmy o starszych ludziach w naszej dominującej w ostatnich latach kulturze młodości dają szansę na przekaz: słuchaj tam dalej, też coś jeszcze jest!  I w dodatku wspaniałe gwiazdy, na przykład aktorzy, którzy stworzyli teatr brytyjski w latach 50. i 60. zestarzały się, a ciągle chcą grać! To są fantastyczni aktorzy i aktorki i faktycznie grają często w filmach. Pierwszy raz w historii to obserwujemy, bo przecież kino ma dopiero niewiele ponad 100 lat, więc to zaledwie 2 czy 3 pokolenie, które mogło się zestarzeć na ekranie. I jeszcze jeden czynnik: starość się skomplikowała, zarówno dla osób, które są stare jak i dla osób, które o starości myślą w kontekście opieki, czy w kontekście tego, że ona też nas dotknie. Bo przecież mamy nadzieję, że nas dotknie — starość jest przywilejem!

Najlepsze filmy o ostatnim rozdziale życia

Jakie są Pani ulubione filmy podejmujące wątek schyłku życia?

Filmem, który mnie kompletnie zauroczył, jest „Thelma”. To film o ponad 90-letniej pani, której rodzina uważa, że nie może już mieszkać sama, bo jest na to za stara. A ona, gdy zostaje oszukana metodą na wnuczka, nie mając wsparcia, ani w rodzinie, ani w policji postanawia pieniądze odzyskać sama. Rusza w drogę ze swoim przyjacielem, a ich pozornie niedaleka wyprawa zamienia się w wielką przygodę. Wszystko przez to, że bohaterowie są osobami, które mają problem z poruszaniem się i nawet przeprawa na drugą stronę ulicy jest prawdziwym wyzwaniem. To film o stanowieniu prawa do decydowania o sobie, wręcz o rzeczach ostatnich, ale bardzo dowcipny i fantastycznie się go ogląda.

Moim kolejnym ukochanym filmem jest „Prosta historia”, czyli opowieść o starszym panu, który wsiadł na kosiarkę i ruszył w kilkutygodniową podróż, aby po raz ostatni zobaczyć się z umierającym bratem i się z nim pojednać. Wybrał kosiarkę, bo już mu zabroniono jeździć autem. To piękny film, bo widz zdaje sobie sprawę, że pewne spotkania są ostatnimi i że warto tę szansę dobrze wykorzystać.

Kolejny film to „Kwartet” w reżyserii Dustina Hoffmana. Ten film rozgrywa się w domu opieki dla emerytowanych artystów, śpiewaków operowych. Dom jest w bardzo trudnej sytuacji finansowej i pada pomysł, aby mieszkająca tam czwórka śpiewaków i śpiewaczek, którzy śpiewali kiedyś razem, wystąpili jeszcze raz na scenie. W międzyczasie  dużo się między nimi wydarzyło: rozwody, emocje, ale pojawia się też wątek Alzheimera. Ten film przypomina, że uczucia, które żywimy jako młodzi ludzie, potem ludzie w średnim wieku, nie znikają wcale, gdy jesteśmy starzy. „Kwartet” to szalona, artystyczna historia. Pokazuje, że ludzie, którzy wiele przeżyli, byli egoistami, byli zakochani, zdradzali, kombinowali, są tymi samymi ludźmi, tylko że są teraz starzy. Wielką siłą tego filmu jest reżyseria Hoffmana, który sam przecież nie jest już młodym człowiekiem.

Polecam też film, który wprawdzie nie opowiada o bardzo starych ludziach, ale o rodzicach dorosłych dzieci. To „Wpływy księżyca” - film o kobiecie w średnim wieku, graną przez Cher, która straciła męża i szuka miłości. W filmie jest fantastyczny wątek jej rodziców, już nie najmłodszej pary, którzy są w takim momencie swojego związku, gdzie on ją zdradza i ma kochankę, a żona o tym wie. Gdy matka głównej bohaterki idzie do restauracji, gdzie jest podrywana przez młodego mężczyznę, to widzimy, jak patrzy na niego z myślą: dlaczego mnie podrywasz, powinieneś przecież młode dziewczęta podrywać. To film o momencie w życiu człowieka, gdy pewne rzeczy się już wydarzyły, pewne decyzje zostały podjęte i o próbie  pamiętania, jakim się jest.

Serialem, który uwielbiam, jest „Last tango in Halifax”. Uważam, że ten serial po polsku mógłby się nazywać: „Dziadek z babcią poszli w tango”, ponieważ opowiada o kobiecie i mężczyźnie, którzy byli dawno temu zakochani w sobie, ich drogi się rozeszły, a teraz oboje znowu się spotykają i postanawiają wziąć ślub. Oczywiście ku przerażeniu wszystkich bliskich. To serial właśnie o tym, czy starszym ludziom wolno zaczynać od nowa, a czy wolno im podążać za własnym sercem. Gra w nim między innymi Derek Jacobi, czyli jeden z wybitnych aktorów brytyjskich, szukający dobrych ról dla siebie. To bardzo zabawny, ale jednocześnie stawiający dużo poważnych pytań o to, kiedy nam już pewnych rzeczy nie wolno, serial.

Nie mogę nie wspomnieć o „Miłości” Michaela Hanekego, czyli o filmie, który jest tym wszystkim, o czym nie chcemy rozmawiać. Film opowiada o małżeństwie, które się kończy, gaśnie ze względu na chorobę żony. Oglądając ten obraz, mierzymy się z pytaniem, jak my podchodzimy do choroby, do odchodzenia, do tego, że często życie może być dłuższe niż możliwość cieszenia się nim. Haneke dotyka tematu, o którym niekoniecznie chcemy myśleć. W tej kategorii filmów warto wspomnieć jeszcze oczywiście o fantastycznym polskim filmie „Pora umierać” z Danutą Szaflarską w roli głównej.

Temat starszych aktorów szukających dla siebie ról, lub zachęcanych przez producentów do pojawienia się na ekranie w nowej, choć „starszej” odsłonie przyniósł już ponad 20 lat temu na przykład Jackowi Nicholsonowi rodzaj drugiej filmowej młodości, prawda?

Tak, bardzo popularne wówczas „Lepiej późno niż później” to był w ogóle fascynujący temat w kontekście produkcji filmowej, dlatego, że nikt tego filmu nie chciał zrobić. I to, mimo że stała za nim Nancy Mayers, czyli jedna z najsłynniejszych scenarzystek filmowych jeśli chodzi o kinematografię romantyczną. Po prostu bardzo się wtedy bano, zrobić film o miłości, o związku, w którym jest seks, a partnerzy to są osoby już niemłode. Była obawa, że nikt na to nie będzie chciał przyjść do kina. Ale oczywiście szybko się okazało, że to nie jest prawda, że mnóstwo ludzi chce takie historie oglądać. Może dlatego, że mamy nadzieję, że nas też to spotka? Tam pojawia się ciekawy wątek, bo główna bohaterka, czyli Diane Keaton najpierw ma romans ze starszym, a potem młodszym mężczyzną i dzięki temu możemy zaobserwować, że kobieta zawsze ma duży problem, żeby jej pozwolono na cokolwiek.

Warto wspomnieć jeszcze o serii filmów „Book Club”, o przyjaciółkach, które spotykają się i czytają książki oraz o „To skomplikowane” z Maryl Streep i Alekiem Baldwinem w roli głównej, czy „Dwoje do poprawki”, w którym Maryl Streep towarzyszy Tommy Lee Jones.

Wielkie kariery w późnych latach życia

Filmy, o których teraz rozmawiamy, są obrazami ze świetnymi aktorami, którzy na naszych oczach przechodzą przemiany — od filmów, w których byli amantami, dynamicznymi młodymi osobami, przez role kryzysu wieku średniego aż po role, w których wręcz podkreślany jest ich starszy wiek.

Dla mnie znakomitym przykładem jest Maggie Smith, czyli jedna z najwybitniejszych brytyjskich aktorek w historii, która właściwie nigdy nie przestała grać. To oznacza, że gdy spojrzymy na to, w czym grała w ostatnich dwóch dekadach, to jej filmy odpowiadają na właściwie wszystkie tropy, o których wspominałam. Zagrała Minerwę  Mcgonagall w serii o  Harrym Potterze, co wpisuje się w rolę tego starego mędrca, hrabinę w „Downton Abbey”, gdzie była surową i złośliwą babcią, ale jednak źródłem mądrości. Oczywiście okazało się, że babcia ma też jakąś romantyczną przeszłość, o której nikt nic nie wiedział. Grała w „Hotelu Marigold”, czyli typowej opowieści o kolejnym rozdziale życia, który czeka na osobę starszą. Zagrała też w filmie „Dama w wanie”, adaptacji sztuki o bezdomnej właściwie kobiecie, która wprowadza się pewnemu znanemu scenarzyście na podjazd w swoim wannie.

Myślę, że te role powstały i żyły potem nie dlatego, że koniecznie potrzebowaliśmy tych postaci, tylko dlatego, że mieliśmy Maggie Smith. A takiej aktorce trzeba dać grać, nie pozwolić, żeby po prostu siedziała w domu. Podobnie było z Judi Dench, która w ogóle ma bardzo ciekawą karierę. Mimo że zadebiutowała bardzo wcześnie i była poważaną aktorką teatralną, to tak naprawdę kinowy sukces międzynarodowy odniosła późno. Zaczęła od „Jej wysokość pani Brown”, filmu o starszej królowej Wiktorii, a potem była M w serii filmów o Bondzie. I to był ten moment, że kiedy świat ją odkrył, to już trudno było o Judi Dench zapomnieć. I faktycznie — ona od lat ciągle gra.

W ostatnich latach filmem, który wywołał spore poruszenie wśród widzów i krytyków filmowych, był „Ojciec” z Anthony Hopkinsem.

Tak, zdecydowanie. Zresztą Anthony Hopkins to kolejny przykład aktora, którego kariera się bardzo mocno rozwinęła w późniejszym okresie życia. Młody Hopkins, to nie jest ktoś, kto nam jako pierwszy przychodzi do głowy. „Ojciec” to kolejny film, który opowiada o starości, która staje się bezradna i bardzo często wiąże się z utratą pamięci. Myślę, że ten motyw pojawia się w filmach dość często, bo stosunkowo młodzi scenarzyści właśnie tego boją się najbardziej i film odzwierciedla ich przerażenie. To, co w tym filmie najbardziej porusza, to właśnie perspektywa zagubienia i niespójności, gdy wydaje nam się, że wszystko jest w porządku, ale w tym samym czasie nasz świat się rozpada. Nie wiemy, gdzie jesteśmy i zbliżamy się ponownie do czasów bycia dzieckiem, które jest zagubione w świecie i potrzebuje innych. ”Ojciec” to film specyficzny, z oczywiście wybitną rolą Hopkinsa, który nadał swojej roli niesamowicie humanistyczny wymiar, ale z drugiej strony czułam, że jest to film napisany z perspektywy młodej osoby, która obserwuje i pewnych rzeczy bardzo się boi, na przykład wpływu tej sytuacji na relacje rodzinne.

Starsi panowie w kinie akcji

Anthony Hopkins to kolejny przykład aktora, który wciąż chce grać. Kogo jeszcze z bohaterów dawnych filmów ciągle możemy oglądać na ekranach? Teraz już w rolach starszych pań i panów?

Sporo aktorów ciągle chce grać. Jednym z wyjątków jest na przykład Jack Nicholson, który w pewnym momencie ogłosił, że jednak udaje się na emeryturę i skupi się na oglądaniu  meczów Lakersów. Natomiast ciągle na ekranie możemy oglądać wielkich bohaterów kina lat 80. Mamy na przykład serial „Tulsa King” z Sylwestrem Stallone. Aktor gra mafioso, który po 20 latach wychodzi z więzienia i zaczyna realizować plan zbudowania nowej mafii w Tulsie w Oklahomie. To cudowny serial o oldschoolowym bohaterze, który nigdy wcześniej nie miał na przykład nawet telefonu komórkowego. Co więcej, Stallone w swojej kreacji w ogóle nie ucieka od wieku, w którym jest. Kolejny serial to „Fubar” z Arnoldem Schwarzenegerem, grającym najlepszego na świecie agenta, który zostaje w pewien sposób wygryziony ze swojej pozycji przez własną córkę. I to jest coś nowego na ekranie, bo przez lata nie mieliśmy emerytowanych gangsterów czy agentów specjalnych, ale teraz są, bo stare gwiazdy chcą grać. Wracając do kobiecych wątków, polecam film „80 for Brady”, gra w nim między innymi Jane Fonda, Rita Moreno i Lily Tomlin, które w filmie są fankami futbolu amerykańskiego, które lecą na spotkanie ze swoim idolem.

A co z filmami, w których starsi ludzie są obecni tak po prostu, w codzienności, na pierwszym lub nawet dalszych planach, ale bez robienia ze starości tematu filmu?

Brakuje mi faktycznie w kinematografii babć, dziadków, starszych ludzi z sąsiedztwa, którzy po prostu żyją z bohaterami albo obok nich. Wydaje mi się, że ta nieobecność wynika z przyczyn  głównie kulturowych. W Stanach Zjednoczonych po prostu rzadko mieszka się z dziadkami w domu lub bliskim sąsiedztwie. A doskonałym przykładem takiej sytuacji jest serial komediowy „One day at the time” opowiadający o samotnej matce imigrantce, która wychowuje dwoje dzieci i mieszka z nimi i z babcią w dwóch pokojach. Babcię gra tam Rita Moreno, która kreuje cudowną postać, wszyscy się jej trochę boją, ale każda sprawa rodzinna musi przejść przez nią, a to znaczy, że dylematy nastolatków są oczywiście także omawiane z babcią. I to się cudownie ogląda, bo wydaje mi się, że rzeczywiście wielu osobom brakuje codziennego kontaktu ze starszymi bliskimi. Dziadkowie i babcie przeżyli wiele w swoim życiu i ciągle możemy czerpać z tych bogatych doświadczeń.

Przyszłość kina: wieczna młodość czy akceptacja przemijania?

Akceptacji (lub jej brak) przemijania odbija sie również w różnym podejściu do tego tematu wśród gwiazd Hollywood. Z jednej strony są na przykład Brad Pitt czy Demi Moore, którzy dokładają wielu starań, aby upływ czasu nie był w ich przypadku zbyt widoczny. Z drugiej strony wspaniale aktorki, jak Frances McDormand czy Pamela Anderson, które rezygnują nie tylko z różnego rodzaju zabiegów, ale na galach pojawiają się „nawet” bez makijażu, co, szczególnie początkowo, wiele osób szokowało. Jakie podejście ostatecznie wygra?

Zapewne Hollywood woli ciągle jednak wybór Demi Moore i Brada Pitta i to będzie na razie trendem dominującym. Ale mówiąc to, chcę polecić obserwowanie Demi na Instagramie, ponieważ ona tam jest po prostu matką dorosłych córek i babcią. Te profil fantastycznie pokazuje, że babcia może wyglądać jak Demi Moore. A przecież w książeczkach dla dzieci babcie mają ciągle zazwyczaj siwy koczek. I tu się robi pewien rozdźwięk. Gdy Demi Moore grała w „Substancji”, czyli filmie, który jest refleksją na temat wieku i wyglądu to Nicole Kidman grała w „Baby girl”, gdzie kobieta ma romans z dużo młodszym chłopakiem, a Pamela Anderson zagrała w „The last showgirl”, filmie, który opowiada o kobiecie, która wszystko poświęciła karierze w rozrywce. Wydaje mi się, że te i inne aktorki, właśnie będące teraz koło 60. roku życia stają przed wyborem: czy to już jest ten moment, żeby stanąć przed wszystkimi bez makijażu i powiedzieć: tak to ja, tak właśnie teraz wyglądam. Ale to jest i tak wielka zmiana, bo kiedyś ten moment przychodził w okolicach czterdziestki. Aktorzy nie mają tego problemu. Czasem jest wręcz przeciwnie, np. mogło się wydawać, że Sean Connery im był starszy i bardziej siwy, tym bardziej był uważany za atrakcyjnego mężczyznę.

Filmowe historie seniorów - gra o najwyższe stawki

Czy ma pani jakieś swoje filmowe marzenie związane z kinem, o którym rozmawiamy? Jakieś wątki czy aktorów, których chciałaby pani zobaczyć na ekranie?

Przyznam, że bardzo lubię filmowe opowieści o ludziach, którzy coś razem przeżyli i spotykają się po latach. Marzy mi się, żeby aktorzy, którzy zakładali National Theatre w Wielkiej Brytanii, spotkali się raz jeszcze w opowieści o tych czasach, słabościach, wykorzystanych i zaprzepaszczonych szansach. Opowiedzieli, kto komu podkradł jaką szansę, a kto kogo wykorzystał. Już wyobrażam sobie zestawienie tej celebry bycia skarbem narodowym ze słabościami charakteru i historiami, które między ludźmi się zdarzają. Myślę, że to by była fantastyczna historia.

Pewnie mogłybyśmy jeszcze długo rozmawiać o postaciach seniorów w kinie, starzejących się gwiazdach kina i coraz dojrzalszej wiekowo widowni. Ale na razie podsumujmy: dlaczego filmy o starszych ludziach są tak ciekawe i stają się coraz bardziej popularne?

Publiczność je lubi, bo one mają w sobie pewną wyjątkową siłę. Wiele rzeczy, które w nich przydarza się bohaterom, prawdopodobnie dzieje się po raz ostatni: jeśli się zakochują, to pewnie to będzie ostatni raz, jeśli korzystają z jakiejś szansy, to jest to pewnie ostatnia szansa, jeśli wyprawiają się w podróż to pewnie po raz ostatni itd. To sprawia, że każdy film jest o grze o najwyższe stawki. A przecież o to chodzi w kinematografii. W życiu takich najwyższych stawek wcale nie mamy zbyt wiele. Ale jak jesteśmy starsi, to często jest tak, że teraz albo nigdy.

na zdjęciu: Katarzyna Czajka-Kominiarczuk/archiwum prywatne

Twoja opinia jest dla nas ważna - oceń artykuł:
Średnia ocena artykułu: 5,0 / 5
star star star star star
Średnia ocena artykułu: 5,0 / 5

Zobacz podobne

brak
Zobacz więcej artykułów