Piotr K. Piotrowski
„07 zgłasza się. Kulisy powstania serialu"
Piotr K. Piotrowski jest autorem wydanych w 2011 roku „Kultowych seriali". Swoją nową książkę autor w całości poświęcił jednemu z najbardziej popularnych seriali PRL-u, „07 zgłoś się" (wyd. Prószyński i S-ka).
„07 zgłasza się" to możliwie pełna wersja historii produkcji, która do dziś jest chętnie oglądana przez miliony Polaków i cały czas zdobywa nowych widzów. Kilkadziesiąt osób z zakamarków pamięci wydobywa zabawne, dramatyczne lub zwyczajnie ciekawe szczegóły na temat swojej pracy w serialu, którego popularność trwa już czwarte dziesięciolecie. Większość z nich na początku rozmowy mówiła: „To było tak dawno... Nie pamiętam". Dlatego między innymi to był ostatni moment na napisanie takiej książki, w której znalazło się również miejsce na historię Milicji Obywatelskiej i odnotowanie istotnych epizodów z dziejów naszego kraju. Smaczkiem jest „Londyńska misja Borewicza" – opowiadanie, które jest próbą rekonstrukcji wydarzeń z udziałem tytułowego bohatera, poprzedzających pojawienie się porucznika Sławomira Borewicza w pierwszym odcinku serialu.
Piotr K. Piotrowski jest autorem książki „Kultowe seriale". Dziennikarz, od wielu lat związany z agencją dziennikarską W-Impact, specjalizującą się w medialnej obsłudze polskich seriali. Nie ma żadnych zainteresowań, bo za takowe nie uważa kompulsywnego czytania książek i wielogodzinnego śledzenia meczów tenisowych. Lubi też stać na moście i patrzeć na rzekę. A w takich momentach już zupełnie nic go nie interesuje.
Fragment książki „07 zgłasza się. Kulisy powstawania serialu" Piotra K. Piotrowskiego (wyd. Prószyński i S-ka):
Śpiewał Grzegorz, podpisali Ryszard
Każdy odcinek pierwszej serii kończy słynna wokaliza w wykonaniu Grzegorza Markowskiego. Jednak w napisach końcowych artysta występuje pod imieniem Ryszard.
– To ciekawe, że rozmawiamy właśnie dzisiaj – mówi Grzegorz Markowski.
– Wieczorem biorę udział w koncercie 60-lecia Telewizji Polskiej, gdzie na prośbę organizatorów wykonam z Włodkiem Korczem utwór z serialu „07 zgłoś się".
A oto historia powstania jednego z najsłynniejszych muzycznych motywów z polskich seriali:
– Kompozytor Włodek Korcz i jego żona, aktorka Ela Starostecka, dużo pracują, wyjeżdżają i rzadko spotykają się w domu. Jak opowiadał mi Włodek, umówili się kiedyś na lotnisku, ale Ela nie przyleciała. Włodek wrócił do domu, gdzie skomponował utwór pełen smutku i tęsknoty. Przyjechał z tym do Teatru na Targówku, w którym pracowałem jako młody, początkujący artysta. Zasugerowałem Włodkowi, żeby nie pisać do tego tekstu, dzięki temu utwór pozostanie tajemniczy, niedopowiedziany. Całość trwa 51 sekund. Pamiętam, że wtedy film za takie nagrania płacił od minuty. Ja te niespełna sześćdziesiąt sekund muzyki nagrywałem cztery godziny, a zapłacili mi za minutę. To były jakieś grosze. Pamiętam, że nagrywaliśmy w nocy, w studiu na Malczewskiego. Usiłowałem skatem (jazzowy sposób śpiewania grup zgłosek, czasem wyrazów – przyp. aut.) oddać uczucie tęsknoty i miłości. Korcz nawet pomagał mi tak, że wyłączał światło w studiu. Skończyliśmy chyba o czwartej nad ranem.
– Byłem nikomu nieznanym refrenistą z Teatru na Targówku – wspomina muzyk – dlatego emisja serialu z moim skromnym udziałem stała się rodzinnym wydarzeniem. Wszyscy krewni z Radomia, Krakowa i Szczecina zostali o tym powiadomieni. W końcu na ekranie pojawiły się napisy, a tam stało, że wokalizę wykonał Ryszard Markowski. Myślałem, że zabiję się z żalu. Nie można było tego imienia zmienić, bo to by się wiązało ze zmianą napisów w całej pierwszej serii.
Do popełnienia błędu w imieniu przyszłej sławy polskiego rocka przyznaje się asystent reżysera Krzysztof Prymek. Na szczęście ten fatalny błąd nie pozbawił młodego artysty należnej mu uwagi środowiska muzycznego.
– Pewnego razu usłyszałem w związku z tą wokalizą komplementy ze strony pięknych dziewcząt z zespołu Alibabki – wspomina wokalista Perfectu. – To było dla mnie, takiego młodego, początkującego i wciąż poszukującego swojej drogi wokalisty, pewnym światełkiem w tunelu. W odcinku „24 godziny śledztwa" podczas końcowych napisów wokalizę Markowskiego zastąpiło solo na saksofonie w wykonaniu Henryka Miśkiewicza. W kolejnych dwóch odcinkach ponownie słyszymy Markowskiego, a w napisach widnieje już właściwe imię i nazwisko. W następnych odcinkach – poza „Strzałem na dancing"u, który kończy się piosenką – motyw muzyczny grany jest na saksofonie. Grzegorz Markowski zdradza jeszcze jedną zaskakującą informację.
– Moja przygoda z serialem wcale nie miała się zakończyć na nagraniu wokalizy. Reżyser zaproponował mi zagranie epizodu mordercy-homoseksualisty. Gdy usłyszałem tę propozycję, spociłem się z wrażenia. Niestety, nie znalazłem wtedy zastępstwa w teatrze i nie zgrałem tej roli
(...). Może poruszyłyby się we mnie jakieś struny i latałbym do dziś po ulicach z nożem?
Tego się już nie dowiemy.