Wakacyjny flirt.

Wakacyjny flirt ma generalnie dość pozytywne konotacje:). Powiew czegoś nowego, świeże doznania, człowiek kwitnie w oczach. Jasne słońce, woda, laba a jak jeszcze na horyzoncie osobnik płci przeciwnej, to czemu nie spędzić kilku chwil w miłym towarzystwie? Człowiek na wakacjach bywa szczególnie nastawiony do flirtu . Głowa wolna od obowiązków, portfel na ogół lepiej zaopatrzony niż zwykle, dużo czasu i jedyny problem to jak go zagospodarować. Przestrzeń, krajobraz, gdzieś w tle lepsza lub gorsza muzyka i już nie tylko chętniej wydajemy pieniądze, ale też chętniej romansujemy i uwodzimy. Tak tylko na wszelki wypadek, panią w sklepie, pana w recepcji, całe kelnerstwo. Dla singli moim zdaniem bomba. A tak na marginesie to niezły ubaw musi mieć kelnerstwo obu płci, kiedy w kurorcie pełno gości i wszyscy właśnie w tych cudownych , rozkokoszonych nastrojach, z nieco zawyżoną samooceną. Myślę, że często zanim kelner podejdzie do stolika rozbawionych do rozpuku kokot lub dzierlatek musi wziąć większy oddech i uzbroić się w anielską cierpliwość, bo zanim usłyszy zamówienie będzie musiał sprostać konwersacji towarzyskiej.

Najbezpieczniej szlifować swój kunszt flirciarski właśnie na kelnerce. Takie niewinne przerzucanie zdanek, oczko tu, uśmieszek tam, potem odnaleźć spojrzenie w tłumie. Wszystko według starych prawideł tylko czy kelnerstwo już nie pada ze śmiechu na widok kolejnych wyruszających na poligon przed decydującym starciem na deptaku?

Na deptaku parada od rana do wieczora. Grupki szwendających się samotnych kobiet szukają wieczorami czegoś na zarybek. Panowie też systematycznie przeglądają tłumy spacerowiczek. Każdy wyrychtowany, fryzury i pozy wystudiowane przed lustrem.

Wszyscy są dorośli i wiedzą, że niechybnie po paru potańcówkach i miłych wieczorach we dwoje wszyscy się rozjadą do Koszalina i Rzeszowa, a pozostanie tylko miłe westchnienie. Póki co jest wesoło, miło, adrenalina i hormony, a tym ostatnim szczególnie się przyda odnowa biologiczna:).. Nic tylko rozkwitać:). Żadnych zobowiązań, zero zrzędzenia, wymówek. Na tym polega chyba urok flirtu wakacyjnego, na jego lekkości.

Plaża, upał, czasem dla odmiany jakiś siąpiący deszczem dzień w knajpie i jak tu nie zawędkować. Miło wiedzieć, że się podobamy i dobrze też sprawdzić czy jeszcze damy radę kogoś uwieść. Zawsze się da, bo każda grupa wiekowa i każda kategoria wagi i urody ma swój za przeproszeniem:) target.

Może szkoda, że taki współczesny flirt to nie Anna Karenina, nie ma tu szelestu sukni, pachnących liścików i podarunków w postaci pudełka pomadek. Czasy bardziej nowoczesne i szybciej przechodzi się do "rzeczy". Nic dziwnego, na plaży nikt już nie paraduje w pantalonach pod szyję, więc zew natury większy.

Co ważne taki wakacyjny flirt szybko przychodzi i odchodzi, więc trzeba się sprężać, żeby zdążyć z podbojem w jednym turnusie:). Nie ma czasu na zbędne ceregiele i wielodniowe podchody. Preludium trwa krótko, bo inaczej człowiek nie przejdzie do meritum. A kto by tam paprał się jeszcze w takim flircie po wakacjach? Tym bardziej, że istnieje ryzyko, że taki flirt jeszcze zaszarga kolejną porę roku i będzie się nasilał długie tygodnie, to musi być wersja kompaktowa.

Tak na zdrowy rozum to nie ma nic zdrożnego w takich letnich podbojach. Kolorowe sukienki powiewają tu i tam, zawsze gdzieś w polu widzenia jakiś ratownik lub inna grupka wysportowanych facetów. Żyć i używać.

Jest jednak kilka pułapek takiego flirtu. Otóż po pierwsze primo płeć piękna lubi łamać zasady gry i flirtu towarzyskiego. Jak już się porządnie bujnie to nijak się często gęsto:) odbujać nie chce i jeszcze może koło Bożego Narodzenia do biura wydzwaniać:).

Po drugie gros samotnych mężczyzn to kryptomałżonkowie, którzy się zerwali z łańcucha na dwa tygodnie. Klata do przodu, brzuch wciągnięty do tyłu, a w portfelu skitrane zdjęcia czeredki dzieci i ślubnej Magdy. Można się więc naciąć na niespodziewane odwiedziny małżonki i taka jeszcze może plażowym parawanem przyłożyć albo zrobi scenę na pół plaży .

Na wakacjach można podrywać na opaleniznę, na goliznę i na nieudane małżeństwo. W tym ostatnim celuje mężczyźni. Zaraz znajdzie się jakaś łania , co zechce mu życie naprawić , umilić i pocieszy niedocenianego.

Człowiek zapomina o bożym świecie, bo słonce, powietrze, trawka zielona ibez troska cała parą. Gorzej jak się wróci z takich wakacji w większym składzie, bo potem szukaj ojca w polu razem z tym wiatrem.

Wakacyjny flirt uprawiają wszyscy niezależnie od wieku. wystarczy spojrzeć na kuracjuszy w uzdrowiskach. Mimo chorób i niedomagań tam też rozkwita sztuka podrywu. Liczy się sama gra. No czasem wyjdzie z tego coś na dłużej, ale generalnie nie ma co się nastawiać na długi dystans.

Żeby było przyjemnie i bez konsekwencji obie strony muszą być świadome, że to tylko przelotny romans w okolicznościach urlopu:). Ideałem byłoby, żeby oboje byli wolni. Inaczej można sobie nabić solidnego guza. Naturalnie są zwolennicy flirtu gdzie się da. Jeśli w związku obie strony hołdują zasadzie, żeby rwać co się da i nikogo to nie boli, to proszę bardzo.

Naturalnie można powiedzieć, że parę kaw przy molo i dobra zabawa , kilka spojrzeń czy niedomówień to nie grzech, bo jak ktoś w pracy flirtuje namiętnie to co ma na urlopie sobie odpuścić? Niby tak, ale moim zdaniem jak się jest już parami to się nie podfruwa do innego łabędzia i nie mąci mu w głowie. Zwłaszcza jak nasz słomiany wdowiec czy wdowa w domu nam w tym czasie oporządza gospodarstwo czy niańczy dzieci.

kunegunda:)