Dlaczego ochota na seks maleje z wiekiem? Jak temu zaradzić?

Czlowiek smutek man

Niby wszyscy wiedzą, że seks zaczyna się w głowie, ale jak przyjdzie co do czego to tylko wzajemne pretensje, że nie hula, jak hulało. Mało tego, już młode mężatki są nadęte i odęte, że on to się nie stara, a młodzi żonkosie, że już jej się nie chce. Można by sądzić, że problem dotyczy i młodych i starych.

W pewnym sensie owszem, ale młodym brak cierpliwości, wyrozumiałości i co nie bez znaczenia, doświadczenia w tej materii. Doświadczenie pozwala nam lepiej zrozumieć dlaczego nam/wam się nie układa.

Człowiek po tej lepszej stronie życia ma dość pokaźny bagaż doświadczeń i mógłby z niego czerpać. Sęk w tym, że i nam się czasem nie chce lub zwyczajnie nie kojarzymy lewego z prawym.

Zupełnie nie rozumiemy, że nagle nasza atrakcyjność spada. Jak spada to awantura, żal, reklamacje , wyrzuty, ale mało refleksji nad tym dlaczego tak się dzieje.

W teorii to każdy z nas jest mądry, vide autorka tekstu, a w życiu to jak Bóg da. No bo jak tu być pewnym, że trzy warknięcia przy śniadaniu, dziesiątki przemilczanych tygodni czy ochrzan z góry na dół i dla pewności   z dołu do góry mają coś wspólnego z libido i uczuciami.

Ano mają. Chemia  na ogół przygasa a co za tym idzie odporność na zarysowania i urazy maleje. zadry siedzą coraz dłużej i ze skądinąd całkiem sympatycznej facetki z iskrą i ikrą wyłazi baba rodem z kabaretu.  Koczkodan w szlafroku pomstujący na swojego pana i władcę contra zobojętniały na bodźce zewnętrze samiec w klatce.

Mijają na ogół lata a bywa, że i życia zanim się człowiek kapnie, że   złość piękności naprawdę szkodzi i że nasz partner zawsze pięknym za nadobne i to z nawiązką.

Zaczyna się już na początku, raz się ktoś obrazi i nie odobrazi w przewidzianym ustawowo terminie a potem jak mu tak ze 3 razy obraza na sucho ujdzie to obrasta w piórka  i sądzi, że on tu  obwieszczony Królem  Julianem, że dworzanie po rękach będą  i po pierścieniach całować, żeby tylko łaskawie zechciał być. skoro nadal go tolerujemy w związku to mu się współ - i pożycie należą jak psu buda. 

I tu mmay drobne nieporozumienei, bo ani współ-, ani po-, ani dożycie. Jak tak partnera wysmagamy szczodrze słowem i doprawimy miną a jeszcze damy pouczenie i mandat  to to nie zadziała. Zbiesi się  i zwyczajnie zrobi rachunek zysków i strat, przewinień i zasług i stwierdzi, że jeszcze nikomu ani matki ani ojca nie zabił i z wrogiem nie musi iść do łóżka.

Zawsze warto rozmawiać i domawiać, przepraszać, wybaczać i dbać.  W przeciwnym razie uczucia niższe i wyższe szybko wygasną i ustąpią miejsca obojętności lub nienawiśći.

Dlatego korzystajmy z naszych złych i dobrych doświadczeń i  chowajmy zawczasu pazury. Gryźmy się w język zanim  jad się uleje i pamiętajmy, że połączyła nas miłość.

Jeśli nawet mamy deczko żalu do życia, że to nie związek idealny to moim zdaniem każdy na 4 z plusem też jest ok. Nasz partner zaczyna mieć kimonka zamiast bicepsów ?  Przetłumaczmy sobie, że starośc jest sprawiedliwa, chociaż  my tego nie zamawialiśmy. Biust partnerki przestał mieć cokolwiek wspólnego z  Samantą F., bo teraz jest go niemal tyle samo z przodu co z tyłu? t Pamiętajmy, że to nasze vis a vis  zna nas jak mało kto, siedzi z nami od lat i być może podobnie jak my całkiem nas lubi tylko w tym ujadaniu  i zawzięciu o tym kompletnie zapomina. A że biust zmienił miejsce przebywania? Że lądujemy w łóżku tylko raz na rok i przez przypadek? No tak bywa, ale to nie koniec świata.  Ważne,żeby mieć bratnią duszę, kogoś do pogadania, do wypłakania się, kogoś kto nas zna i akceptue...tak jak my jego.

Kunegunda;)