Repremiera filmu "Szaleńcy"

baner szalency 1920

Warszawska repremiera filmu Szaleńcy (1928) Leonarda Buczkowskiego z okazji 100. rocznicy odzyskania przez Polskę Niepodległości

W przeddzień wyjątkowej rocznicy – 100-lecia odzyskania przez Polskę Niepodległości, Filmoteka Narodowa – Instytut Audiowizualny zaprasza na pokaz zrekonstruowanego cyfrowo filmu Szaleńcy (1928) w reżyserii Leonarda Buczkowskiego z muzyką autorstwa Stephena Horne’a.

 

Pokaz odbędzie się 10 listopada o godz. 18:00 w siedzibie FINA przy ul. Wałbrzyskiej 3/5 w Warszawie.

 

Film Szaleńcy jest produkcją unikatową w historii polskiej kinematografii. Powstał u schyłku popularności tzw. kina narodowego, którego głównym motywem była droga Polski do odzyskania niepodległości. To także jedna z ostatnich polskich produkcji niemych. Skąd jednak niezwykłość tego filmu, skoro podobnych obrazów w latach 20. powstało bardzo wiele? Otóż to pierwszy film w historii młodego polskiego kina, który można było nazwać prawdziwą superprodukcją.

Aby film w ogóle mógł powstać, swoje siły musiały połączyć aż trzy spore wytwórnie filmowe. Dopiero z tak olbrzymim zapleczem przystąpiono do realizacji tryptyku, bo pierwotnie produkcja miała być cyklem o zbiorowym tytule My Pierwsza Brygada. W jego ramach oprócz Szaleńców planowano zrealizować filmową biografię Józefa Piłsudskiego oraz jeszcze jeden film o podobnej tematyce. Szaleńcy pochłonęli jednak tyle pieniędzy, że produkcja drugiego filmu zakończyła się na plenerach, a trzeciego nawet nie udało się zacząć. Zjednoczona wytwórnia szybko upadła, ale zostawiła jedno spektakularne dzieło.

Olbrzymia ilość wojska, nowatorskie efekty specjalne i pirotechniczne, pieczołowicie odtworzone sceny bitew, broń z epoki, a także obecność na planie najnowszych zdobyczy techniki wojskowej, czyli czołgów i samolotów – wszystko to stanowiło o monumentalnym charakterze Szaleńców. Reżyserię produkcji powierzono debiutantowi, 27-letniemu Leonardowi Buczkowskiemu. Trwająca rok realizacja była dla niego testem umiejętności technicznych i odporności na stres, wynikający zarówno z problemów na planie (np. dwaj aktorzy weszli na sztuczną minę w momencie eksplozji), jak też ingerencji konsultantów wojskowych i producentów. Z zadaniem Buczkowski poradził sobie znakomicie.

„Wielki krok naprzód w polskiej kinematografii”, „Jeden z najlepszych filmów dekady”, „Pierwszy film polski, który przynosi zaszczyt naszej twórczości kinematograficznej” – pisała prasa. Szaleńcy cieszyli się także przychylnością publiczności. Nic więc dziwnego, że obraz święcący triumfy na polskich ekranach zaprezentowano wkrótce za granicą. Szerszej dystrybucji doczekał się w Stanach Zjednoczonych. Pomimo sporej popularności za oceanem, to jednak Francja najbardziej doceniła film Buczkowskiego – to właśnie na jednej z tamtejszych wystaw Szaleńcy otrzymali prestiżowe Grand Prix.

Dziś ta zapomniana polska superprodukcja odzyskuje swoje, godne miejsce w historii polskiego kina. W pracowniach FINA przez ponad rok trwały prace nad restauracją cyfrową wszystkich zachowanych kopii filmu. Ponowne wprowadzenie Szaleńców na ekrany w roku 2018 będzie dokładnie tym samym, czym było w dniu premiery 90 lat temu – hołdem dla tysięcy bezimiennych bohaterów, którzy poświęcili życie w imię wolności Polski.

Projekt realizowany w ramach obchodów stulecia odzyskania przez Polskę niepodległości.