Wesołe jest życie staruszka...:)? Czasami, bardzo:)

kunegunda_small

szyscy znamy  samotnie człapiących po świecie starszych ludzi. Wielu z nich wcale nie cieszą nadchodzące wakacje, bo wolne oni mają od lat. Planów specjalnie długaśnych tez nie snują , bo teraz już biorą z ich półki. Szaleć za ZUS-owskie kieszonkowe też się specjalnie nie da, więc kamuflują się w starych jesionkach, biorą parę rekwizytów z ubiegłych dziesięcioleci (jakaś siatka pamiętająca czasy świetności w latach 60 letnich, wysłużony parasol) i wtapiają się w tłum.
Gros z nich przepycha dzień za dniem  przeliczając uważnie  drobniaki w portmonetce i trawiąc godziny w poczekalniach przed gabinetami. Dni się nie wloką, bo wstanie z łóżka , codzienne domowe obowiązki zajmują dwa razy tyle czasu, co kiedyś, a i bez poobiedniej drzemki nie da się dotrwać do wieczora. I tak jeszcze jak człowiek sam wstaje i idzie po zakupy to ma się z czego cieszyć,że sobie radzi i ,że nie dopadła go jeszcze niedołężność.
Pan Bóg nierychliwy i wcale nie taki sprawiedliwy, nie obdarowuje wszystkich słodką , kolorową starością. Na szczęście moja mama lata jeszcze jak fryga, ma bystre oczy , jeszcze bystrzejsze riposty i choć (moim zdaniem dla bajeru:) ) chodzi o lasce, to jej 4 młodość upływa nie wiele gorzej niż ta druga i trzecia.

Wszyscy znamy  samotnie człapiących po świecie starszych ludzi. Wielu z nich wcale nie cieszą nadchodzące wakacje, bo wolne oni mają od lat. Planów specjalnie długaśnych tez nie snują , bo teraz już biorą z ich półki. Szaleć za ZUS-owskie kieszonkowe też się specjalnie nie da, więc kamuflują się w starych jesionkach, biorą parę rekwizytów z ubiegłych dziesięcioleci (jakaś siatka pamiętająca czasy świetności w latach 60 letnich, wysłużony parasol) i wtapiają się w tłum.

Gros z nich przepycha dzień za dniem  przeliczając uważnie  drobniaki w portmonetce i trawiąc godziny w poczekalniach przed gabinetami. Dni się nie wloką, bo wstanie z łóżka , codzienne domowe obowiązki zajmują dwa razy tyle czasu, co kiedyś, a i bez poobiedniej drzemki nie da się dotrwać do wieczora. I tak jeszcze jak człowiek sam wstaje i idzie po zakupy to ma się z czego cieszyć,że sobie radzi i ,że nie dopadła go jeszcze niedołężność.

 

Pan Bóg nierychliwy i wcale nie taki sprawiedliwy, nie obdarowuje wszystkich słodką , kolorową starością. Na szczęście moja mama lata jeszcze jak fryga, ma bystre oczy , jeszcze bystrzejsze riposty i choć (moim zdaniem dla bajeru:) ) chodzi o lasce, to jej 4 młodość upływa nie wiele gorzej niż ta druga i trzecia.

Jej adorator tez nie lepszy ancymon:). Wsiada w nocy w samochód i pędzi do niej, bo ona jakoś się źle czuje, w niedzielę jeżdżą do lasu na wycieczki, czasem jakiś wypad za miasto na obiad. Sylwestra spędzają przy świecach, z kolacją na wieczorowo,a po północy szwendają się po mieście,żeby zobaczyć jak się ludzie bawią. Oboje schorowani, sił tez nie za wiele,ale mają w sobie napęd i mobilizują się, żeby chociaż przejechać się po mieście, jeśli nie ma siły na spacer. Nie obcy im nowy rytm życia, zaliczyli nie raz Arkadię i te zakupową i te w parku:) , kino 3D, a wieczory spędzają  często przed komputerem.

Jak widać na załączonym obrazku nie każdy 80-latek to niedołężny starzec, bezbronny i zagubiony. Jeśli tylko zdrowie pozwala, a i w duszy został zapas sił witalnych to można nie zaszywać się w czterech ścianach i bimbać sobie na bądź co bądź kiepskawą perspektywę. Sami setnie się bawią ze swojego niedołęstwa. Jedno źle widzi, drugie słabo słyszy. Zdarza się, że zasypiają w pół rozmowy:). On jeździ po mieście w tempie żółwia, ona mu ciosa kołki na głowie. Ostatnio mam jechała do sanatorium i on koniecznie chciał tam zatelefonować, żeby zbadać co i jak. No to podała mu numer. Po kilkunastu minutach dzwoni zafrasowany,ze nie ma takiego numeru i żeby może ejdnak jeszcze raz DOBRZE podyktowała:). No to ona jeszcze raz  dyktuje mu drukowanymi:). znowu klops:). I byłby tak dzwonił do śmierci:) gdyby nie to,że w końcu się zorientował,że mam podała mu datę:) zamiast numeru:). Takich kwiatków jest więcej , ale sami potem pękają ze śmiechu.
Uwielbiam  jak mama go obsztorcowuje,a on i tak mówi,że jst jego miłością  i że dzięki niemu ja mam bufor ,bo mam nie wyżywa się za mnie. Lubie  kiedy widzę go w garniturze, a mama wyperfumowana , wysztafirowana  ubiera się w pośpiechu, bo on już idzie. Widać  w pewnych kwestiach nie ma znaczenia czy ma się kilkanaście czy prawie sto lat:).
Jasne, wiem, że moja mama i jej adorator mają szczęście, że są mimo chorób i wielu ograniczeń aktywni . Może to jednak pocieszenie dla młodszych,że nie koniecznie późna starość to musi być samotność i rezygnacja. Ja ich uwielbiam za to,że wracają czasem z eskapad, kiedy ja już śpię:) i stać ich na taniec nawet jeśli kulawy i grożący wywrotką:). Radość jaką w nich widzę, wzajemną troskę (wiem brzmi patetycznie:) ) przekomarzanie się i flirt mimo już kilku lat spędzonych razem powodują, że tam głęboko w środku się nie starzeją i nie są skapcaniali:). Los na loterii, ale jednak można wygrać, a jeszcze do tego ja mam z tego pożytek:).
kunegunda :)