Wiedza o własnych korzeniach jest jedną z ważniejszych potrzeb ludzi. Tymczasem wiele osób boryka się z nieznajomością swoich przodków, rodzinnymi tematami tabu i wewnętrznym smutkiem wywołanym brakiem wiedzy o tym, skąd się pochodzi.
Historia Anny
Choć potrzeba poznania swoich korzeni nie jest zależna od wieku, to w końcówce życia zdaje się doskwierać najmocniej. Wcześniej bowiem mamy poczucie, że czas na odnalezienie przodków jeszcze się znajdzie, podczas gdy u kresu życia zdajemy sobie sprawę, że możemy nie dowiedzieć się już nigdy tego, kto był naszym ojcem czy dziadkiem. Tak właśnie było w przypadku Anny, która dziś ma osiemdziesiąt lat: „Urodziłam się tuż przed wojną na niewielkiej wsi jako nieślubne dziecko. W owych czasach był to powód do wstydu. Nawet jako dorosła osoba wstydziłam się szukać swoich korzeni, bo mama mi powtarzała, że to nic chwalebnego. Teraz uważam inaczej, świat się zmienił. Całe życie prosiłam mamę, by ujawniła mi nazwisko ojca, jednak była ona nieprzejednana. Mimo moich próśb, tłumaczeń i łez pozostała niewzruszona. Dotarły do mnie jedynie strzępki informacji, miejsca, daty, imiona. Wszystko to uzyskałam od dalszej rodziny mamy oraz od niej samej, gdy leżała na łożu śmierci. Było to w latach ’50 zeszłego wieku, jednak dotąd nie udało mi się nic ustalić, poza datą swojego chrztu. Nawet akt urodzenia uległ zniszczeniu w czasie wojny.”
Annie z pomocą przyszła wnuczka. Przez wiele lat słuchała opowieści Babci, jednak gdy Babcia osiągnęła wieku osiemdziesięciu lat poczuła, że musi wziąć sprawy w swoje ręce.
„Sylwia – moja wnuczka, połączyła w całość wszystkie drobne informacje, jakie kiedykolwiek jej przekazałam. Zdziwiłam się, że tak szybko dotarła do prawdy” – mówi Anna.
O tym, w jaki sposób udało się odnaleźć ojca Anny opowiada jej wnuczka, 33 – letnia Sylwia:” Od Babci wiedziałam, że w latach ’70 XX wieku usiłowała odnaleźć dokumenty dotyczące swoich narodzin i chrztu. Niestety uległy one zniszczeniu w czasie działań wojennych. Porzuciłam więc tą drogę. Sprawa wydawała się beznadziejna i zastanawiałam się od czego właściwie zacząć. Miejsce narodzin Babci to drugi koniec Polski. Mogłam tam pojechać, ale co dalej? Przecież ludzie, którzy mogli cokolwiek wiedzieć już z pewnością nie żyją. Zaczęłam więc od poszukiwań w internecie. Przede wszystkim chciałam poznać historię okolicy, szczególnie to, co działo się na owych terenach w czasie II wojny światowej, kiedy to Babcia wraz z matką tam przebywały. Od Babci wiedziałam, że prawdopodobnie jej ojciec był wojskowym, jego pseudonim wiązał się z pewnym zwierzęciem. Jakież było moje zdziwienie, gdy czytając o historii pewnej wsi, w której mieszkała matka Babci, dotarłam do informacji, że „bojówkarzem” na tym terenie był człowiek o zwierzęcym pseudonimie. Dalsze poszukiwania przynosiły potwierdzenie, które pasowało do strzępków informacji, jakie przekazała mi Babcia. Dziś wiemy kim był ów człowiek, znamy jego historię, a badania genetyczne członków jego rodziny potwierdziły nasze przypuszczenia”.
„Odzyskałam wewnętrzny spokój. Wiem kim był mój biologiczny ojciec. Wiem jak zginął i dlaczego mama nie chciała o nim mówić. Jednak uważam, że powinna była mi powiedzieć. Każdy ma prawo znać swoje korzenie” – mówi Anna.
Jak szukać?
Choć czasem szukanie przodków wydaje się sprawą beznadziejną, warto podjąć wysiłek. Od czego zacząć? Przede wszystkim od dokumentów. Urzędy stanu cywilnego ale także parafie – to tam należy szukać śladów. Księgi parafialne są prowadzone zwykle dość skrupulatnie i jeśli nie zostaną przypadkowo zniszczone, nikt ich nie wyrzuca. Tam znajdziemy wiele bezcennych informacji. Udostępnienie ich zależy jednak od dobrej woli księdza. Takie archiwa mogą jednak ulec zniszczeniu w czasie działań wojennych czy pożarów. Wtedy przeszukujemy internet. Czytamy historię miejsc związanych z życiem osób, które znamy, lub których szukamy. Czasem cennym źródłem informacji okazuje się prasa. Stare wydania gazet informujące o narodzinach, zgonach czy wyjątkowych wydarzeniach mogą okazać się bardzo pomocne. Czytamy fora internetowe związane z historią okolicy – tam czasem znajdziemy informacje poza oficjalnym obiegiem. Nawet plotki czy przypuszczenia mogą naprowadzić nas na właściwy trop.
Warto także wybrać się w miejsca pochodzenia przodków – do miast i wsi, z którymi byli związani w interesującym nas okresie. Jednak zanim tam pojedziemy, trzeba się przygotować. Najlepiej skontaktować się z proboszczem parafii, który przy okazaniu dobrej woli, pomoże w zorganizowaniu spotkania ze starszymi mieszkańcami wsi czy miasta. To oni mogą nam udzielić informacji, których nie znajdziemy nigdzie indziej. Oni będą pamiętali wydarzenia, osoby, relacje, dawne plotki i pogłoski. Dzięki nim możemy nie tylko trafić na właściwy ślad ale także uzyskać potwierdzenie naszych przypuszczeń.
Czasem poszukiwania nie przynoszą rezultatów, a czasem sukces odnosi się przez zupełny przypadek czy zbieg okoliczności. Warto spróbować, uwierzyć, że może się udać i choć wydaje się, że szukanie przodka to szukanie igły w stogu siana, to czasem może się okazać to łatwiejsze niż się przypuszczało.