Dzieci neostrady na emeryturze?
Ja się na razie tylko przebrałam za emeryta, ale czasem warto spędzić chwile na refleksji. Mając 20 lat trudno sobie wyobrazić, że kiedyś nasze ciało zacznie się zmieniać. Kiedy pojawiają się pierwsze siwe włosy człowiek myśli sobie, oho, no to się zaczęło. Oczywiście można tu przyfarbować tam zakamuflować i chodzić po świecie jak gdyby nigdy nic, ale w środku człowiek już wie, że pierwsze znaki na niebie się pojawiły.
Żaden to dramat, zwykła kolej rzeczy, na którą mamy niewielki wpływ. Jestem skłonna uznać, że lamentowanie nad tym, że się zmieniamy jest niestosowne. W końcu wcześniej czy później każdy dojdzie do tego samego wdzianka, lekko pomarszczonego z posiwiałą czuprynką i tylko się trzeba cieszyć, że dane nam jest przejść przez wszystkie etapy i nikt nam wcześniej nie wyciągnie wtyczki.
Siwe włosy czy zmarszczki to mały pikuś. Gorzej gdy dochodzą coraz bardziej sfatygowane zawiasy:) i gdy tu puchnie, a tam strzyka. Nie wszystkim jest dane dokonać żywota we własnych czterech ścianach i w otoczeniu najbliższych. Z czasem najprostsze czynności pochłaniają pół dnia i ani się człowiek obejrzy, a już wieczór.
W społeczeństwie, w którym coraz więcej ludzi decyduje się na życie w pojedynkę zapewne z czasem coraz większą popularnością będą się cieszyły tzw. domy spokojnej starości. Tym naszym daleko na razie jeszcze do europejskich standardów. Zresztą i w Europie nie są to przybytki ogólnej wesołości i szczęśliwości. Głupio tak zamienić własne łóżeczko, sąsiadów, znajomego sklepikarza i znajome kąty na jakiś "przechodni" :) pokój. Nie widomo, co brać, a co zostawić. Powrotu raczej nie ma, więc trzeba solidnie przemyśleć co chcemy spakować na wynos. to nie wyjazd na kolonie, choć jest wikt i opierunek , zajęcia na świetlicy i wieczorki rozpoznawcze. To zupełnie inna podróż.
Niewiele osób decyduję się na takie przenosiny dobrowolnie. Kto może i czuje się na siłach stara się przekolibać do końca we własnym, dobrze znanym anturażu. Kiedy jednak zdrowia najlepszym rozwiązaniem dla własnego dobra lub dla lżejszego lub jak wolicie spokojniejszego żywota młodszych pokoleń rodziny, przychodzi czas, że trzeba się odmeldować i wymeldować:).
W Niemczech popularną formą pomostową między domem seniora, a życiem we własnym mieszkaniu jest tzw. zaopiekowane mieszkanie. Nie jest to rodzaj opieki jaką sprawują u nas, dla mniej zamożnych, opiekunki PCK. U nas PCK ma ogół maja wielu podopiecznych i ich praca ogranicza się na ogół do pobieżnego ochajtnięcia domu, zakupów i wykupienia leków. Zaopiekowane mieszkanie to alternatywa, dla tych , których nie stać na pełnopłatną pomoc domową. Jest to samodzielne mieszkanie w kompleksie, w którym senior żyje własnym życiem, jak równoprawny obywatel. Jeśli chce za dodatkową opłatą może zamawiać sprzątanie, posiłki, zakupy. W każdym takim kompleksie jest też opieka ambulatoryjna.
Inna forma to zinstytucjonalizowanie tego co u nas załatwiane jest pocztą pantoflową. chodzi o młode kobiety ze wschodu, które pomieszkują z osobami starszymi, piorą, gotują, wychodzą na spacery, załatwiają sprawy na mieście. U nas odbywa się to na czarno, w Niemczech powstał mały przemysł dowożący także z Polski opiekunki. Koszt miesięczny takiej opieki to około 1250 euro. U nas na razie zdecydowanie taniej:). Nie wszystkich stać na taki luksus, a jeszcze do tego trzeba dysponować wolnym pokojem.
Innym rozwiązaniem są wspólnoty mieszkaniowe. Osoby na emeryturze szukają wspólników do wynajęcia mieszkania, żeby zamieszkać na stałe razem. Zawsze to taniej, raźniej i bezpieczniej w razie choroby czy kłopotów. Sprzedają swoje dawne domy tak by móc korzystać z dorobku życia. Wynajmują w 3, 4 osoby duże mieszkanie, w którym każdy ma swój pokój, a reszta: kuchnia, łazienka i salon pozostają wspólne. Na pewno spadają kosztu utrzymania, łatwiej utrzymać wspólnie porządek, a w razie potrzeby taniej wynająć kogoś do sprzątania. Codzienne obowiązki takie jak pranie, zakupy czy gotowanie też pozwala odciążyć najsłabsze ogniwo takiej wspólnoty. Razem łatwiej odpędzić samotność, poza tym wiemy, że zawsze ktoś nad nami czuwa. Oczywiście warunkiem bezwzględnym jest dobre porozumienie Na taki sposób na ostatnie lata decydują się ludzie otwarci, mało konfliktowi, którzy maja nadzieję, że w ten sposób nawiążą nowe przyjaźnie. O dziwo tak się dzieje:).
Nowe formy spędzania starości są propagowane przez zachodnie media. Powstają na ten temat filmy, reportaże, tak by społeczeństwo zaakceptowało nieznaną do tej pory formę, oswoiło się z nią i uznało za pożyteczną i przyjazną alternatywę dla domów starców.
Pewnie i do nas dotrze z czasem ta tendencja. Rośnie nam przecież zupełnie nowe pokolenie emerytów otrzaskanych w skypie, nawiązywaniu znajomości w sieci i zaprawionych w mieszkaniu w wynajętych pokojach. Kiedy te dzieci neostrady:) dojrzeją do starości bez trudu wygooglują sobie kogoś do pomieszkania. Na pewno to o wiele milsza sercu perspektywa niż borykanie się samotne z życiem w pustych 4 ścianach i czekanie, kiedy nas zabiorą do przytułku:).
kunegunda:)
Ja się na razie tylko przebrałam za emeryta, ale czasem warto spędzić chwile na refleksji. Mając 20 lat trudno sobie wyobrazić, że kiedyś nasze ciało zacznie się zmieniać. Kiedy pojawiają się pierwsze siwe włosy człowiek myśli sobie, oho, no to się zaczęło. Oczywiście można tu przyfarbować tam zakamuflować i chodzić po świecie jak gdyby nigdy nic, ale w środku człowiek już wie, że pierwsze znaki na niebie się pojawiły.
Żaden to dramat, zwykła kolej rzeczy, na którą mamy niewielki wpływ. Jestem skłonna uznać, że lamentowanie nad tym, że się zmieniamy jest niestosowne. W końcu wcześniej czy później każdy dojdzie do tego samego wdzianka, lekko pomarszczonego z posiwiałą czuprynką i tylko się trzeba cieszyć, że dane nam jest przejść przez wszystkie etapy i nikt nam wcześniej nie wyciągnie wtyczki.
Siwe włosy czy zmarszczki to mały pikuś. Gorzej gdy dochodzą coraz bardziej sfatygowane zawiasy:) i gdy tu puchnie, a tam strzyka. Nie wszystkim jest dane dokonać żywota we własnych czterech ścianach i w otoczeniu najbliższych. Z czasem najprostsze czynności pochłaniają pół dnia i ani się człowiek obejrzy, a już wieczór.
W społeczeństwie, w którym coraz więcej ludzi decyduje się na życie w pojedynkę zapewne z czasem coraz większą popularnością będą się cieszyły tzw. domy spokojnej starości. Tym naszym daleko na razie jeszcze do europejskich standardów. Zresztą i w Europie nie są to przybytki ogólnej wesołości i szczęśliwości. Głupio tak zamienić własne łóżeczko, sąsiadów, znajomego sklepikarza i znajome kąty na jakiś "przechodni" :) pokój. Nie widomo, co brać, a co zostawić. Powrotu raczej nie ma, więc trzeba solidnie przemyśleć co chcemy spakować na wynos. to nie wyjazd na kolonie, choć jest wikt i opierunek , zajęcia na świetlicy i wieczorki rozpoznawcze. To zupełnie inna podróż.
Niewiele osób decyduję się na takie przenosiny dobrowolnie. Kto może i czuje się na siłach stara się przekolibać do końca we własnym, dobrze znanym anturażu. Kiedy jednak zdrowia najlepszym rozwiązaniem dla własnego dobra lub dla lżejszego lub jak wolicie spokojniejszego żywota młodszych pokoleń rodziny, przychodzi czas, że trzeba się odmeldować i wymeldować:).
W Niemczech popularną formą pomostową między domem seniora, a życiem we własnym mieszkaniu jest tzw. zaopiekowane mieszkanie. Nie jest to rodzaj opieki jaką sprawują u nas, dla mniej zamożnych, opiekunki PCK. U nas PCK ma ogół maja wielu podopiecznych i ich praca ogranicza się na ogół do pobieżnego ochajtnięcia domu, zakupów i wykupienia leków. Zaopiekowane mieszkanie to alternatywa, dla tych , których nie stać na pełnopłatną pomoc domową. Jest to samodzielne mieszkanie w kompleksie, w którym senior żyje własnym życiem, jak równoprawny obywatel. Jeśli chce za dodatkową opłatą może zamawiać sprzątanie, posiłki, zakupy. W każdym takim kompleksie jest też opieka ambulatoryjna.
Inna forma to zinstytucjonalizowanie tego co u nas załatwiane jest pocztą pantoflową. chodzi o młode kobiety ze wschodu, które pomieszkują z osobami starszymi, piorą, gotują, wychodzą na spacery, załatwiają sprawy na mieście. U nas odbywa się to na czarno, w Niemczech powstał mały przemysł dowożący także z Polski opiekunki. Koszt miesięczny takiej opieki to około 1250 euro. U nas na razie zdecydowanie taniej:). Nie wszystkich stać na taki luksus, a jeszcze do tego trzeba dysponować wolnym pokojem.
Innym rozwiązaniem są wspólnoty mieszkaniowe. Osoby na emeryturze szukają wspólników do wynajęcia mieszkania, żeby zamieszkać na stałe razem. Zawsze to taniej, raźniej i bezpieczniej w razie choroby czy kłopotów. Sprzedają swoje dawne domy tak by móc korzystać z dorobku życia. Wynajmują w 3, 4 osoby duże mieszkanie, w którym każdy ma swój pokój, a reszta: kuchnia, łazienka i salon pozostają wspólne. Na pewno spadają kosztu utrzymania, łatwiej utrzymać wspólnie porządek, a w razie potrzeby taniej wynająć kogoś do sprzątania. Codzienne obowiązki takie jak pranie, zakupy czy gotowanie też pozwala odciążyć najsłabsze ogniwo takiej wspólnoty. Razem łatwiej odpędzić samotność, poza tym wiemy, że zawsze ktoś nad nami czuwa. Oczywiście warunkiem bezwzględnym jest dobre porozumienie Na taki sposób na ostatnie lata decydują się ludzie otwarci, mało konfliktowi, którzy maja nadzieję, że w ten sposób nawiążą nowe przyjaźnie. O dziwo tak się dzieje:).
Nowe formy spędzania starości są propagowane przez zachodnie media. Powstają na ten temat filmy, reportaże, tak by społeczeństwo zaakceptowało nieznaną do tej pory formę, oswoiło się z nią i uznało za pożyteczną i przyjazną alternatywę dla domów starców.
Pewnie i do nas dotrze z czasem ta tendencja. Rośnie nam przecież zupełnie nowe pokolenie emerytów otrzaskanych w skypie, nawiązywaniu znajomości w sieci i zaprawionych w mieszkaniu w wynajętych pokojach. Kiedy te dzieci neostrady:) dojrzeją do starości bez trudu wygooglują sobie kogoś do pomieszkania. Na pewno to o wiele milsza sercu perspektywa niż borykanie się samotne z życiem w pustych 4 ścianach i czekanie, kiedy nas zabiorą do przytułku:).
Pamiętnik Kunegundy
kunegunda:)