Dążenie do ideału w wirtualnym świecie

Perfekcyjny wygląd, życie pełne przygód, doskonała rodzina, znajomi i otoczenie, a także ogromna liczba tzw. followersów. Tak wyglądają media społecznościowe większości młodych użytkowników, w tym również tych o największych zasięgach. Media, które teoretycznie powinny być foto pamiętnikiem realnego życia…

Wirtualnie idealny

Świat wirtualny to przestrzeń idealna, w której nie ma miejsca na niedoskonałości i pomyłki. Funkcjonuje tu określony kanon urody, standardem są niekończące się podróże i szalone imprezy w towarzystwie perfekcyjnych przyjaciół. Jest pięknie, kolorowo i prawie realnie. Z tym, że prawie jak zwykle „robi” sporą różnicę.

Nie wszyscy rodzimy się z wyglądem topowej modelki czy modela, nie każdego z młodych ludzi stać na zagraniczne wojaże i markowe ubrania, a jeżeli nasi znajomi również nie wpasowują w przyjęte, wirtualne ramy… Czy oznacza to, że nie mamy szans na to by być „lubianymi”?

Instagramowe kompleksy

Tak oto powstają wirtualne kompleksy, które sprawiają, że nasze życie wydaje się mniej wartościowe, my sami niedoskonali a nawet wybrakowani w stosunku do swoich instagramowych idoli. Często też z tego powodu próbujemy kreować wirtualny, nieprawdziwy obraz samych siebie, w celu podbicia samooceny i poczucia własnej wartości w realu. Realne?

A co jeżeli zamieszczane przez nas zdjęcia mimo tych zabiegów nie zbierają wystarczającej ilości lajków? Za zakrętem już czekają... frustracja, niepokój a nawet depresja.

Czemu więc młodzi uciekają do idealnego świata social mediów? Co sprawia, że wolą żyć życiem nierzeczywistym niż być „tu i teraz”. W wirtualne ramiona bezsprzecznie pcha ich potrzeba akceptacji i uważności (ze strony najbliższych) a także samotność, którą odczuwają będąc w grupie. Paradoksalnie nie otrzymają tu rozwiązania swoich problemów, gdyż pracę nad nimi należy wykonać w świecie rzeczywistym.

Media społecznościowe vs poczucie własnej wartości

Gdy twój znajomy pokazuje na Instagramie kolejne zdjęcia z bajecznej, zagranicznej podróży, czy czujesz wtedy rozdrażnienie i smutek? Gdy przyjaciółka publikuje post w nowej fryzurze, który zbiera zdecydowanie więcej polubień niż twój, czy pojawia się wtedy nutka zazdrości, a twoje poczucie własnej wartości maleje w oczach? Dopada to nie tylko ciebie a niemalże każdego użytkownika Instagrama czy Facebooka. Niestety funkcjonowanie w świecie mediów społecznościowych często zbiera żniwo w postaci pogorszenia nastroju i samooceny. Nie da się przed tym uciec. Lajki stają się miernikiem dobrego samopoczucia i akceptacji siebie. Szczególnie działa to na osoby o niższym poczuciu własnej wartości. To one zdecydowanie silniej odbierają każdy negatywny komentarz lub zbyt mały odzew na swoje wirtualne działania.

I tu koło poczucia własnej wartości się zamyka. Zamiast dostrzegać swoje małe sukcesy każdego dnia i budować siłę wyrabiamy sobie nawyk wyuczonej bezradności. Tracimy jeszcze bardziej swoją sprawczość, a ocenę samego siebie w całości uzależniamy od reakcji innych i ich aprobaty naszych dokonań. I gdyby dotyczyło to tylko dokonań to byłoby całkiem znośnie, jednak te opinie często czytane są jako ocena nas samych, jako człowieka, jako specjalisty, jako ucznia, rodzica… W ten sposób stajemy się niewolnikiem opinii, czekającym na przyzwolenie innych do naszego życia, marzeń czy codziennych działań. Nasza wiara w siebie zamienia się w społecznego Pinokia przywiązanego do widzimisię wirtualnego jury, zostawiając nas z coraz mniejszą szansą na uśmiech do siebie w lustrze. Mówi Michał Zawadka – trener, mówca, autor książek z zakresu rozwoju osobistego i społecznego dzieci oraz młodzieży „Chcę być kimś” i „Zarządzanie marzeniami” .

Hejt - nie nawidzę czy mam problem?

Czary goryczy i żółci wylewane pod postami. Obraźliwe i pełne agresji komentarze zamieszczane w Internecie i bezpardonowo trafiające w najbardziej czułe punkty lub też siejące nienawiść we wszystkich możliwych kierunkach. Tak wygląda kolejna ciemna strona wirtualnej rzeczywistości. Czy takie komentarze faktycznie świadczą o prawdziwej dezaprobacie czy być może są wołaniem o pomoc lub atencję osób je zamieszczających? Z całą pewnością są konsekwencją braku wartości społecznych w edukacji i wychowaniu. Wiążą się z brakiem wiedzy społecznej, tolerancji i szacunku, a także brakiem zrozumienia postaw społecznych i umiejętności konstruktywnej rozmowy.

W całym oburzeniu na hejt zapominamy o realnym pokazaniu niszczącej siły Internetu i potrzebie edukacji budującej świadomość. Negując wyłącznie to co jest złe wychowujemy bardziej w poczuciu winy - zamiast tworzyć poczucie odpowiedzialności. Młodzi często nic sobie nie robią ze słów „to złe hejtować”. Te słowa odbijają się śmiechem wywołanym przez zupełny brak realnej wiedzy na temat konsekwencji i odpowiedzialności za tragiczne sytuacje spowodowane przez hejtującego. Często na warsztatach z młodzieżą widzę przerażenie w oczach, kiedy poznają prawdziwe historie ofiar „niewinnych hejtów”. Szok wywołany przez tragiczne konsekwencje postawy „mały hejcik jeszcze nikomu nie zaszkodził” prowokuje ich do myślenia i daje świetną podstawę do rozmowy oraz początku zmian w edukacji społecznej. Dodaje Michał Zawadka.

Hejt w wielu przypadkach to również wołanie o pomoc i ucieczka przed samotnością, a także częsty sposób na pokazanie swojej „odwagi” lub złości na świat. Czytając tego typu komentarze, pod naszymi postami, pamiętajmy, że to nie my mamy problem lecz osoby, które je tworzą. Hejtujące treści są nagminnym zjawiskiem w Internecie. Pojawiają się i będą pojawiały, silnie oddziałując na adresatów, skutecznie pogarszając ich samopoczucie i obniżając samoocenę. Każdy młody człowiek, zaczynając przygodę z social media, musi się z tym liczyć. I będzie tak długo, jak sposobem wyuczonego myślenia będzie ocenianie zamiast doceniania.

Mali internetoholicy

Obraz dziecka, poniżej 10. roku życia, siedzącego z telefonem i pochłoniętego grą lub aktywnością w social mediach nie jest nikomu obcy. Jest to coraz bardziej powszechny widok. Niestety bardzo niepokojący. Niepokój powinien wywołać u każdego rodzica bardzo młody wiek, w którym jego dziecko dostaje swój pierwszy telefon lub laptop… i zaczyna z niego korzystać. Mózg dziecka nie jest bowiem gotowy na intensywne bodźce, które dostarcza mu świat wirtualny. Działa na niego jak swoisty narkotyk powodując wydzielanie potężnych „dawek” dopaminy i uzależniając tym samym od przyjemności. Pojawiają się problemy z koncentracją, senność, gorsze wyniki w nauce, słabsze relacje z rówieśnikami, zaniedbywanie obowiązków, rezygnacja z dawnych zainteresowań na rzecz Internetu. Uwaga! To pierwsze symptomy, że dziecko staje się uzależnione od sieci.

 

Dobra strona medalu

Social media to niezaprzeczalnie dobre narzędzie do komunikacji ze światem i rówieśnikami. Jeżeli ich nie rozumiemy, to zamiast negować poprośmy o kilka lekcji młodych. Dlaczego? Ponieważ to my będziemy żyć kilkadziesiąt lat w cyfrowej rzeczywistości i jakbyśmy się nie starali to naszym oburzeniem nie zaciągniemy młodzieży do naszego dzieciństwa przy trzepaku. Przecież w mediach społecznościowych mogą wyrażać swoje myśli i poruszać ważne tematy. Mają w nich nieograniczony dostęp do wiedzy, którą mogą czerpać z dowolnie wybranych tematów, szukając ekspertów swojej pasji. Tu również przygotują się do zawodów jakich dzisiejsza szkoła nawet nie jest w stanie im zaproponować, stając się przedsiębiorczymi i młodymi ekspertami w tworzących się trendach dorosłego świata. Treści i obrazy pojawiające się na Instagramie czy Facebooku mogą być dla nich inspiracją do różnych działań, ale oczywiście też... demotywatorem. Wszystko zależy od nastawienia i sposobu w jaki z nich będą korzystać. Tu my dorośli mamy największe pole do popisu w edukacji i dawaniu przykładu. Uczmy, że wchodząc do zaczarowanego świata mediów społecznościowych zdecydowanie należy zachować umiar i dozować je roztropnie, tak by wirtualne życie nie przysłoniło prawdziwych i najważniejszych wartości. Tylko wtedy uda się zachować zdrowy balans i wykorzystywać je zgodnie z ich pierwotnym przeznaczaniem. Niezależnie od tego ile czasu będziemy spędzać w nich za kilka lat, musimy pamiętać, że wszystkie treści jakie „bierzemy” z social mediów i co w nich zamieszczamy jest wynikiem sposobu myślenia i wartości, które są jakością podejmowanych decyzji oraz wynikiem świadomości nas samych. Zadbajmy o jakość myślenia młodzieży, a media społecznościowe będą świetną dźwignią naszego i ich rozwoju. Chyba warto, bo choć młodzi to tylko 20% społeczeństwa to pamiętajmy, że są w 100% procentach naszą przyszłością. Nie zmarnujmy tego. Podsumowuje Michał Zawadka.

Tekst powstał we współpracy z Michałem Zawadką, autorem bestsellerowych książek z zakresu rozwoju osobistego i społecznego dzieci oraz młodzieży m.in. „Chcę być kimś” i „Zarządzanie marzeniami”.