Adios pomidory
Jak Kali zabić kozę to dobrze, ale jak odwrotnie... no i takie właśnie mam odczucia:) jeśli idzie o zabieranie nam i oddawanie tej godziny. Jak cofamy czas to jęczydusze marudzą, że to rewolucja dla organizmu, że to barbarzyństwo wstawać tak rano. W sumie chyba nie chodzi o tą / tę:) godzinę, a o to, że nie my jesteśmy panami naszego czasu, że nam się te przestawianki narzuca. w końcu to tylko godzina i nikt nie robi awantury z tego powodu, że np. zasiedział sie u przyjaciół za długo i następnego ma godzinę "w plecy", a jak znowu czuje ,że na twarz pada to po prostu godzinę wcześniej się zapakuje do łóżka .
Ale u mnie szklanka do polowy pełna:) i każde kręcenie zegarem jeśli to nie mój biologiczny witam owacjami:), no może nie na stojąco...ale jednak:).
Z nostalgią wspominam jak to w dzieciństwie ślęczałam godzinami oparta o parapet i patrzyłam na podwórze. Lubiłam jak codziennie ubywało trochę dnia i wreszcie nastawały dni, kiedy w czasie obiadu było ciemno. Teraz tez lubię tę Wańkę Wstańkę, że raz się kłania raz podnosi . Wcześniej zapadający zmrok pozwala trochę wcześniej zaszywać się w domu. Każdy lubi te zimowe popołudnia z herbatą pod kocem. Pogoda wymusza wyciszenie, zwolnienie tempa i chyba przemykamy tylko szybko z domu do pracy. Pewnie nie jest tak, że żyjemy tylko pracą i domem, jednak pory roku na nas baaaardzo wpływają i czekamy na wszystkie święta, a po drodze na spacerze zerkniemy zawsze na to co na drzewach. Czasem przykuje wzrok jakiś gawron, i nawet jeśli to wszystko robimy bezwiednie to chyba i dorośli cieszą się jak dzieci na kasztany, śnieg i forsycje... i tak dookoła Wojtek.
Codziennie oczko wcześniej ciemno. Dla mnie bomba:) . Teraz na pewno już z górki do świąt. Co z tego, że teraz na jesieni jeden dzień mi się trochę poślimaczy, bo godziny przybyło? Będę patrzeć do wieczora na zegarek i jak miliony podobnych mi obywateli będę mówić , o popatrz dopiero 18.00 a myślałam, że już później.
kunegunda :)
Jak Kali zabić kozę to dobrze, ale jak odwrotnie... no i takie właśnie mam odczucia:) jeśli idzie o zabieranie nam i oddawanie tej godziny. Jak cofamy czas to jęczydusze marudzą, że to rewolucja dla organizmu, że to barbarzyństwo wstawać tak rano. W sumie chyba nie chodzi o tą / tę:) godzinę, a o to, że nie my jesteśmy panami naszego czasu, że nam się te przestawianki narzuca. w końcu to tylko godzina i nikt nie robi awantury z tego powodu, że np. zasiedział sie u przyjaciół za długo i następnego ma godzinę "w plecy", a jak znowu czuje ,że na twarz pada to po prostu godzinę wcześniej się zapakuje do łóżka . Ale u mnie szklanka do polowy pełna:) i każde kręcenie zegarem jeśli to nie mój biologiczny witam owacjami:), no może nie na stojąco...ale jednak:). Z nostalgią wspominam jak to w dzieciństwie ślęczałam godzinami oparta o parapet i patrzyłam na podwórze.
Lubiłam jak codziennie ubywało trochę dnia i wreszcie nastawały dni, kiedy w czasie obiadu było ciemno. Teraz tez lubię tę Wańkę Wstańkę, że raz się kłania raz podnosi . Wcześniej zapadający zmrok pozwala trochę wcześniej zaszywać się w domu. Każdy lubi te zimowe popołudnia z herbatą pod kocem. Pogoda wymusza wyciszenie, zwolnienie tempa i chyba przemykamy tylko szybko z domu do pracy. Pewnie nie jest tak, że żyjemy tylko pracą i domem, jednak pory roku na nas baaaardzo wpływają i czekamy na wszystkie święta, a po drodze na spacerze zerkniemy zawsze na to co na drzewach. Czasem przykuje wzrok jakiś gawron, i nawet jeśli to wszystko robimy bezwiednie to chyba i dorośli cieszą się jak dzieci na kasztany, śnieg i forsycje... i tak dookoła Wojtek.
Codziennie oczko wcześniej ciemno. Dla mnie bomba:) . Teraz na pewno już z górki do świąt. Co z tego, że teraz na jesieni jeden dzień mi się trochę poślimaczy, bo godziny przybyło? Będę patrzeć do wieczora na zegarek i jak miliony podobnych mi obywateli będę mówić , o popatrz dopiero 18.00 a myślałam, że już później.
kunegunda :)