Surviva sovoir Viru:)

Surviva sovoir Viru:)
Bigos na śniadanie? Owszem, jak się mieszka samemu to żaden wstyd i wolnoć Tomku:).Poza tym bigos o 12.00 to już  prawie przystawka do obiadu, a że mało wykwintna, no cóż... tak się je, jaka jest podaż w lodówce. Kuchnia  ma ,kuchnia wyda. To sobie wydałam bigos raz.
Degrengoladatotalna, papierosy, kawa, opary dymu , no kantyna to mało. Trzeba się jakoś ustatkować. Ale weź się statkuj, jak okręt podtapiają:).
Naszczęście autodestrukcja nie sięga dna. Zbieram porozrzucane papiery i ciuchy, nie jem jeszcze śledzia na gazecie, choć od dawna nie otwieram listów nożem do papieru:).
W dzieciństwie  w ramach kindersztuby nakładziono mi do głowy jak mam jeść i jak się poruszać w towarzystwie, żeby mnie nie odsądzano od czci i wiary i nie wytykano palcami. Jednak  dziś dość swobodnie traktuje to co wyssałam z mlekiem matki i uważam, że wszystko dla ludzi i w granicach rozsądku. Kindersztuba ,kindersztubą ,a życie   jest normalne i powszednie.
Oczywiście  są pewne rzeczy, drobiazgi, które robi się automatycznie, zawsze kazano mi wstawać  ,kiedy ktoś się ze mną wita, czekać  aż wyciągnie rękę na powitanie i powiedzieć patrząc w oczy "dzień dobry Pani, " lub "Dzień dobry Panu . Efekt tego  taki, że do dziś  tak robię  i pewnie w domu starców też będę próbowała podnieść się z fotela z robótką i dygnąć  z piskliwym "Dzień dobry Pani" na ustach.
Automatyzacja sięga czasem tak daleko, że dziękuję odruchowo za wszystko, przepraszam  jak ktoś na mnie wpadnie i zdarza mi się pukać przed wyjściem z pokoju:).
Ale wracam do manier ,co to spętują lub pomagają:)
Każdy na pewno zna osoby , które  nawet jeśli przeklinają to  im to uchodzi i nikt nie uważa, że mają rynsztok w buzi ,bo robią to umiejętnie, czasem dowcipnie lub po prostu wiedzą gdzie , kiedy i z kim.  Oczywiście  znam ludzi ,którym nigdy nie przeszłoby wulgarne słowo przez gardło. Kuriozalnym przypadkiem była pewna starsza pani ,która całe życie mieszkała ze swoją siostrą i zawsze wyjadały sobie z dzióbków, hołdując wszystkim zasadom wyniesionym z domu. Otóż pewnego dnia, w wieku mocno dojrzałym ,ta pani  w sprzeczce z siostrą  nie wiedziała jak dać upust emocjom i jedyne co jej się cisnęło na  usta, ..." do jasnej cholery". Nabrała powietrza i ...skończyło się tylko na jasnej :), bo dostała wylewu. Tak bardzo była przerażona perspektywą tego co za chwilę zrobi, że emocje sięgnęły zenitu. Jak widać przesada w żadną stronę nie jest wskazana.
Inna zabawna historyja to obiad potencjalnej synowej u przyszłej pani matki, kiedy ta uwijała się ,żeby pomóc starszej dystyngowanej pani  w obowiązkach domowych.  Owa pani pamiętająca zapewne czasy parobków ,których jak wieść gminna niesie  trzeba trzymać z czapką na podołku, nie zdzierżyła  widoku kandydatki z widelcem w garści i postanowiła ją pouczyć. Pozwól,  -zagaiła -że Ci pokaże jak należy właściwie trzymać sztućce. No arystokratka prawdziwa, żeby komuś wytykać jego niedociągnięcia!  Ten dopiero dobrze wychowany, co się ze swoim wychowaniem nie obnosi i nie wynosi. Jak je ma to niech siedzi z nimi w kąciku i ewentualnie świeci przykładem. No chyba, że chce pouczać własne dzieci w wieku przedszkolnym, to mu wolno zawsze:)
Jak ja sobie wyobrażam prawdziwą damę to jak sianokosy to zakasuje rękawy i nie dość, ze haruje jak "każden jeden" to jeszcze jak zsiadłe mleko "podają i szmalec:) to  też nie kręci nosem i nie wzdryga się, że inni oblizują palce.  Obliz noblez albo jakoś odwrotnie:):):). Nawet  królowa angielska powinna myc  po sobie wannę i to ważniejsze niż to czy zna  zasady wymiany wizytówek.
Czego sie trzymam? Ano tego, żeby nie dać się zwariować, przeczytać raz co zakłada teoria  P. Kamyczka i na pewno coś tam zostanie na twardym dysku i w trudnej sytuacji będzie na podorędziu- jeśli życie...towarzyskie wystawi nas na ciężką próbę.
Wiele sytuacji towarzyskich da się  opanować na tzw. czuja, ale wiem też, ze nie brak ludzi ,którzy oceniają człowieka po tym czy wie w jakiej kolejności pląsać  w towarzystwie z powitaniem, czy wie jaki uścisk ręki jest właściwy i  panuje nad sztućcami i zastawą stołową. Dla ludzi starej daty znaczenie ma tembr głosu, sposób siadania, patrzenia w oczy, szybkość reakcji we wstawaniu  i wiele  sformułowań wygładzających rozmowę. Ale... te piękne słowa ( jeśli pan łaskaw, jeżeli pani pozwoli, nie chciałabym pana deranżować, proszę się nie fatygować, pozwolę sobie zwrócić uwagę i cala masa  innych ciekawych konstrukcji:) , pewnie nie znanych gimnazjalistom z netykiety) pozwalają  podać niejedna jadowitą informację w opłatku i to tak , żeby nasz rozmówca się nim skutecznie udławił. To skuteczna  metoda na dystyngowana pyskówkę:).
Stawiam na  równowage, w Bristolu nie koniecznie łokcie w talerzu, ale w domu nie muszę jeść ryby specjalnymi sztućcami nawet jeśli je posiadam wśród  rodowych platerów :):):).
kunegunda :)
kunegunda_smallBigos na śniadanie? Owszem, jak się mieszka samemu to żaden wstyd i wolnoć Tomku:).Poza tym bigos o 12.00 to już  prawie przystawka do obiadu, a że mało wykwintna, no cóż... tak się je, jaka jest podaż w lodówce. Kuchnia  ma ,kuchnia wyda. To sobie wydałam bigos raz.
Degrengoladatotalna, papierosy, kawa, opary dymu , no kantyna to mało. Trzeba się jakoś ustatkować. Ale weź się statkuj, jak okręt podtapiają:).
Naszczęście autodestrukcja nie sięga dna. Zbieram porozrzucane papiery i ciuchy, nie jem jeszcze śledzia na gazecie, choć od dawna nie otwieram listów nożem do papieru:). 
W dzieciństwie  w ramach kindersztuby nakładziono mi do głowy jak mam jeść i jak się poruszać w towarzystwie, żeby mnie nie odsądzano od czci i wiary i nie wytykano palcami. Jednak  dziś dość swobodnie traktuje to co wyssałam z mlekiem matki i uważam, że wszystko dla ludzi i w granicach rozsądku. Kindersztuba ,kindersztubą ,a życie   jest normalne i powszednie.
Oczywiście  są pewne rzeczy, drobiazgi, które robi się automatycznie, zawsze kazano mi wstawać  ,kiedy ktoś się ze mną wita, czekać  aż wyciągnie rękę na powitanie i powiedzieć patrząc w oczy "dzień dobry Pani, " lub "Dzień dobry Panu . Efekt tego  taki, że do dziś  tak robię  i pewnie w domu starców też będę próbowała podnieść się z fotela z robótką i dygnąć  z piskliwym "Dzień dobry Pani" na ustach.
Automatyzacja sięga czasem tak daleko, że dziękuję odruchowo za wszystko, przepraszam  jak ktoś na mnie wpadnie i zdarza mi się pukać przed wyjściem z pokoju:).
Ale wracam do manier ,co to spętują lub pomagają:)
Każdy na pewno zna osoby , które  nawet jeśli przeklinają to  im to uchodzi i nikt nie uważa, że mają rynsztok w buzi ,bo robią to umiejętnie, czasem dowcipnie lub po prostu wiedzą gdzie , kiedy i z kim.  Oczywiście  znam ludzi ,którym nigdy nie przeszłoby wulgarne słowo przez gardło. Kuriozalnym przypadkiem była pewna starsza pani ,która całe życie mieszkała ze swoją siostrą i zawsze wyjadały sobie z dzióbków, hołdując wszystkim zasadom wyniesionym z domu. Otóż pewnego dnia, w wieku mocno dojrzałym ,ta pani  w sprzeczce z siostrą  nie wiedziała jak dać upust emocjom i jedyne co jej się cisnęło na  usta, ..." do jasnej cholery". Nabrała powietrza i ...skończyło się tylko na jasnej :), bo dostała wylewu. Tak bardzo była przerażona perspektywą tego co za chwilę zrobi, że emocje sięgnęły zenitu. Jak widać przesada w żadną stronę nie jest wskazana.
Inna zabawna historyja to obiad potencjalnej synowej u przyszłej pani matki, kiedy ta uwijała się ,żeby pomóc starszej dystyngowanej pani  w obowiązkach domowych.  Owa pani pamiętająca zapewne czasy parobków ,których jak wieść gminna niesie  trzeba trzymać z czapką na podołku, nie zdzierżyła  widoku kandydatki z widelcem w garści i postanowiła ją pouczyć. Pozwól,  -zagaiła -że Ci pokaże jak należy właściwie trzymać sztućce. No arystokratka prawdziwa, żeby komuś wytykać jego niedociągnięcia!  Ten dopiero dobrze wychowany, co się ze swoim wychowaniem nie obnosi i nie wynosi. Jak je ma to niech siedzi z nimi w kąciku i ewentualnie świeci przykładem. No chyba, że chce pouczać własne dzieci w wieku przedszkolnym, to mu wolno zawsze:)
Jak ja sobie wyobrażam prawdziwą damę to jak sianokosy to zakasuje rękawy i nie dość, ze haruje jak "każden jeden" to jeszcze jak zsiadłe mleko "podają i szmalec:) to  też nie kręci nosem i nie wzdryga się, że inni oblizują palce.  Obliz noblez albo jakoś odwrotnie:):):). Nawet  królowa angielska powinna myc  po sobie wannę i to ważniejsze niż to czy zna  zasady wymiany wizytówek.
Czego sie trzymam? Ano tego, żeby nie dać się zwariować, przeczytać raz co zakłada teoria  P. Kamyczka i na pewno coś tam zostanie na twardym dysku i w trudnej sytuacji będzie na podorędziu- jeśli życie...towarzyskie wystawi nas na ciężką próbę.
Wiele sytuacji towarzyskich da się  opanować na tzw. czuja, ale wiem też, ze nie brak ludzi ,którzy oceniają człowieka po tym czy wie w jakiej kolejności pląsać  w towarzystwie z powitaniem, czy wie jaki uścisk ręki jest właściwy i  panuje nad sztućcami i zastawą stołową. Dla ludzi starej daty znaczenie ma tembr głosu, sposób siadania, patrzenia w oczy, szybkość reakcji we wstawaniu  i wiele  sformułowań wygładzających rozmowę. Ale... te piękne słowa ( jeśli pan łaskaw, jeżeli pani pozwoli, nie chciałabym pana deranżować, proszę się nie fatygować, pozwolę sobie zwrócić uwagę i cala masa  innych ciekawych konstrukcji:) , pewnie nie znanych gimnazjalistom z netykiety) pozwalają  podać niejedna jadowitą informację w opłatku i to tak , żeby nasz rozmówca się nim skutecznie udławił. To skuteczna  metoda na dystyngowana pyskówkę:).
Stawiam na  równowage, w Bristolu nie koniecznie łokcie w talerzu, ale w domu nie muszę jeść ryby specjalnymi sztućcami nawet jeśli je posiadam wśród  rodowych platerów :):):).
kunegunda :)